W konkursie tyczkarzy było bardzo nerwowo. Wojciechowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz SL) i Lisek (OSOT Szczecin), którzy do Holandii pojechali z medalowymi aspiracjami, rozpoczęli konkurs od 5,35 i zaliczyli to w pierwszej próbie. Na 5,50 po trzy razy strącili i musieli czekać, co zrobią rywale.

Reklama

A ci również nie zaimponowali wysoką dyspozycją. Okazało się, że wynik 5,35 wystarczył na to, by znaleźć się w piątkowym finale (godz. 19.10). Bardziej pewny był Robert Sobera (AZS AWF Wrocław), który jako jedyny z Polaków pokonał 5,50 m.

Jeśli na wysokości 5,35 były emocje, to słabo to wyglądało. Nie wiem, co u mnie dziś nie zagrało. W sumie dziwne to były eliminacje. Zawirowanie powstało, gdy Czech Jan Kudlicka chciał dalej skakać. Naszym zdaniem niepotrzebnie, ale główny sędzia miał inne zdanie. Ostatecznie udało się przepchać naszą wersję, ale tak być nie powinno – powiedział Wojciechowski, który dwa lata temu w Zurychu zdobył srebrny medal ME.

Sytuację wyjaśniał też dziennikarzom Lisek. Kiedy wykrystalizowała się finałowa dwunastka z obu grup, sędzia powinien zakończyć kwalifikacje. To nic, że na dwunastym miejscu było ex aequo czterech zawodników. Kudlicka nie wiedział o tym i dlatego po zaliczeniu 5,35, opuścił 5,50, decydując się na 5,60. Za nim poszli inni. Powstało zamieszanie. Na szczęście skończyło się po naszej myśli. W finale jest 16 zawodników.

Reklama

Przyznał, że jest wykończony psychicznie eliminacyjnym konkursem, w którym dużą rolę odgrywał wiatr. Po prostu siał panikę wśród zawodników – dodał, podkreślając, że i on, i koledzy, są bojowo nastawieni do walki w finale.

Potwierdzam. Ta sytuacja też mnie wykończyła. Godzinę czekaliśmy na decyzję – skakać czy nie skakać – powiedział Sobera.