"Niestety, plany się mocno zmieniają. Od 15 listopada mieliśmy lecieć do Kenii na zgrupowanie wysokogórskie. To jednak nie dojdzie do skutku, ponieważ w obecnej sytuacji epidemiologicznej na świecie jest to zbyt ryzykowne" - powiedział PAP jeden z najlepszych w historii Polski średniodystansowców.

Reklama

Lewandowski zdaje sobie jednak sprawę z tego, że bez treningu na odpowiednich wysokościach nie zdoła dojść do odpowiednio wysokiej formy. Takiej, która pozwoliłaby mu walczyć o medale największych imprez.

"Szukamy teraz innych rozwiązań i takie oczywiście są. Jest takie miejsce w Warszawie, nazywa się AirZone, gdzie można wykonywać trening w warunkach takich jak nawet na wysokości 3000 m n.p.m. Dlatego poważnie biorę pod uwagę zgrupowanie właśnie tutaj" - przyznał Lewandowski.

To byłaby nowość w lekkoatletycznym świecie, bo ze stolicy zawodnicy raczej uciekają. Tym bardziej, że pokoje hipoksyjne są np. w Centralnym Ośrodku Sportu w Zakopanem.

"Ale tam nie ma dla mnie odpowiednich tras do biegania, dlatego stolica Tatr nie wchodzi w grę. Zastanawiam się jeszcze nad Jakuszycami, gdzie obecnie też przebywam na zgrupowaniu" - dodał rekordzista Polski na dystansie m.in. 1500 m.

Ta sytuacja - jak powiedział PAP - jest dosyć trudna. "Już teraz można powiedzieć, że na pewno nie każdy zawodnik będzie miał równe szanse odpowiednio przygotować się do igrzysk. W Polsce zimą jest po prostu o to trudno, a wyjechać nie można. Mam nadzieję, że uda się zorganizować zagraniczne zgrupowanie w styczniu, przed rywalizacją w hali" - podkreślił.

Reklama

Sezon zimowy jest dla Lewandowskiego bardzo ważny. Nie tylko dlatego, że będzie bronić tytułu halowego mistrza Europy na 1500 m, ale będzie miał okazję to zrobić przed własną publicznością, o ile planów nie zmieni pandemia.

"Bardzo bym chciał, żeby to wszystko doszło do skutku, bo to dla mnie bardzo ważna impreza" - podkreślił.

I właśnie z tą myślą rozpoczął przygotowania do sezonu 2021. Sezonu najważniejszego w jego karierze, bo olimpijskiego, ale - tak jak i w poprzednim roku - będzie musiał korzystać z porad swojego trenera i brata Tomasza Lewandowskiego głównie online.

"Po sezonie 2020 nie było nawet rozmów. Zresztą wydaje mi się, że słów, które padły po obu stronach nie da się tak po prostu wymazać i współpraca z polskim związkiem jest po prostu niemożliwa. Ale Tomek jest nadal moim i Adama Kszczota trenerem, choć on sam uważa, że taki układ nie ma sensu. Ja jestem innego zdania i wierzę, że to wypali" - powiedział PAP Lewandowski.

Obecnie "na papierze" obaj średniodystansowcy trenują z Piotrem Rostkowskim. "To jest bardzo dobry, choć oczywiście nie idealny układ. Piotr jest z nami na obozach, na bieżąco koryguje plany treningowe, podpowiada, pomaga, koordynuje. W stu procentach mu ufam. Bez niego byłoby jeszcze trudniej, ale cel pozostaje ten sam - wynik poniżej 3.30 i medal olimpijski" - zaznaczył Lewandowski.

Obóz w Jakuszycach kończy się 5 listopada. Po nim Lewandowski wraca do domu i... na razie nie wie co dalej.

"Wiem tylko to, że chcę zrobić wszystko, co tylko możliwe, by się odpowiednio przygotować do igrzysk" - zakończył.