Debiut w reprezentacji ma Pan dawno za sobą, ale zalicza się Pan do młodszych zawodników.
Nadal czuję się młodo, zdecydowanie. Mam dopiero 23 lata. Wielu z chłopaków chciałoby być w takim wieku. Zaczynam się czuć co raz pewniej, bo na parkietach ligowych w polskiej lidze oraz w Lidze Mistrzów dostaję tych co raz więcej minut od mojego trenera. Udaje mi się budować u niego zaufanie. Staram się jak najlepiej wynagrodzić mu to dobrą grą, dobrą postawą w tych meczach. I wszystko idzie w dobrym kierunku.
Co jest takiego kluczowego w grze obrotowego i czy wysoki wzrost pomaga?
To zależy kiedy. Wiadomo już nie od dzisiaj, że w kadrze jestem ja i Bartosz Jurecki. Nasze warunki się troszeczkę różnią. Te piłki grane do niego inaczej wędrują, kierowane są bardziej dołem. A ze mną jest o tyle dobrze, że piłki można rzucać na przysłowiowe „drugie piętro” i w miarę możliwości będę je tam wychwytywał. To jest fajne, że tak się uzupełniamy.
Ale czy od Bartka można się czegoś nauczyć? To przecież legenda naszej drużyny.
Nie nazywajmy go legendą..., bo on jeszcze będzie grał długo. Życzę mu tego z całego serca.
Mówię o tym doświadczeniu, które ma...
A co do samej nauki no to zdecydowanie tak. Jak zaczynałem przygodę z reprezentacją Polski bardzo dużo cennych informacji dostawałem od niego, które brałem sobie jak najbardziej do serca i myślę, że to wszystko zaprocentowało i, że nasza współpraca wygląda już co raz lepiej.
Czy wśród kadrowiczów widać rywalizację zawodników dwóch najlepszych drużyn w Polsce - Wisły Płock i Vive Kielce?
Nie, zdecydowanie nie. Jak przyjeżdżamy na zgrupowanie reprezentacji Polski to musimy tworzyć jedność i tak właśnie się dzieje.
Pamięta Pan te turnieje kiedy nasza drużyna zdobywała medale jeszcze za kadencji Bogdana Wenty?
Wtedy byłem na pewno bardzo młody. Kibicowałem razem z rodziną przed telewizorem. I mocno ściskałem kciuki. Emocjonowałem się tym i przejmowałem. Teraz mam okazję grać na tym najwyższym szczeblu i to oni teraz ściskają za mnie kciuki i na pewno będą mi bardzo kibicować. Czuję wielkie wsparcie z ich strony.
Czy któryś z bohaterów tamtych imprez, gdzie zdobywaliśmy medale był Pana idolem?
No ja zdecydowanie jak większość młodzieży była zapatrzona w swoich idoli na tych swoich pozycjach. Dlatego ja byłem zwrócony w kierunku Bartosza Jureckiego i to on był moim idolem.
Fajnie jest grać w jednej drużynie ze swoim idolem...
No jasne, że tak. To było moje marzenie.
Myśli Pan, że drużyna znowu wprawi swoich kibiców w stany przedzawałowe?
No z tego co rozmawiam z moimi rodzicami, to są takie komentarze, że mecze męskiej reprezentacji Polski trzeba oglądać przy melisie, albo przy herbatce uspokajającej. Nie robimy tego celowo. Staramy się od samego początku dać z siebie wszystko, a że te poniektóre mecze tak wyglądają..., no cóż mam nadzieję, że niedługo to się zmieni i te spotkania będziemy wygrywać ze spokojem, ale myślę, że taki dreszczyk emocji, takiej adrenaliny też jest potrzebny, bo to nas nakręca i o to właśnie chodzi.
To jeszcze o tych drużynach w fazie grupowej. Dania, Rosja, Niemcy to te najsilniejsze zespoły. Do tego jeszcze Argentyna i Arabia Saudyjska.
No jedna z najcięższych grup na tych mistrzostwach. Myślę, że jak uda nam się przez nią przebrnąć to będzie to dobry prognostyk na następną fazę. Za dużo nie trzeba mówić co do reprezentacji Danii, co do Rosji - zawsze te mecze między nami są bardzo emocjonujące, a w statystykach to raczej wypada na naszą korzyść.
Niemców właściwie wyrzuciliśmy z turnieju, ale oni dostali się taką boczną furtką dzięki organizatorom.
Wszyscy którzy interesują się piłka ręczną wiedzą jak było. My wykonaliśmy swoją robotę. Nie mi to komentować. Dalej co do rywali. Argentyna wkracza co raz bardziej w ten europejski handball ponieważ większość zawodników gra w jednej z najsilniejszych lig w Hiszpanii oraz w Portugalii. A co do Arabii Saudyjskiej no to nie chciałbym ich skreślać zaraz na początku, bo teoretycznie to najsłabsza z drużyn w naszej grupie, ale chciałbym to powiedzieć po meczu z nimi.