"W każdej pracy trzeba mieć fart" - powiedział Smuda. "Życzę sobie, żeby on mnie się trzymał tak jak w klubach, w których wcześniej pracowałem. To jest moje jedyne życzenie przed podjęciem nowej pracy" - mówił nowy selekcjoner reprezentacji Polski.

Reklama

Trener z entuzjazmem

Po przykrych doświadczeniach z Leo Beenhakkerem, dla którego praca w reprezentacji Polski nie była niczym szczególnym (przecież wcześniej prowadził Real Madryt i Holandię), spotkanie ze Smudą było wielką przyjemnością. Wczoraj wprost emanowała z niego wielka energia. O powołaniach, współpracownikach, planach opowiadał z niebywała pasją.

Banalne słowa o tym, że w każdym meczu będzie wymagać od swoich zawodników walki do upadłego, w jego ustach brzmiały naprawdę wiarygodnie.

"Zależy mi też na tym, żeby poprawić wizerunek PZPN" - mówił nowy selekcjoner i w tym wypadku też mu trzeba wierzyć. Naturszczyk Smuda naprawdę może zrobić dla naszej piłki więcej niż całe tabuny działaczy z PZPN, którym jego entuzjazm jest chyba nie na rękę. Bo nie dość, że prezes Lato nie przyjechał wczoraj do Sheratona, to jego prawa ręka Antoni Piechniczek starał się popsuć Smudzie święto, wdając się w niepotrzebne pyskówki z dziennikarzami.

Franz jednak pozostał sobą, rozbawiając co chwilę zebranych w Sheratonie gości.

"Jeżeli Smolarek nie ma klubu, nie będę go powoływał. Na takiej samej zasadzie mogę na zgrupowanie zaprosić Dariusza Szpakowskiego" - to pierwszy z brzegu przykład jego dowcipu.

Reklama

Sygnał od Laty

Oprócz Smudy we wnętrzach Sheratona nie było nic. Miejsce, które widziało niejeden wystawny bankiet urządzany przez PZPN, tym razem było puste i smutne. Pewnie czytelników DGP mało to obchodzi, ale fakt, że nie można było nawet napić się wody, jest naprawdę bardzo wymowny. Nowy selekcjoner dla władz związku nie znaczy nic. W poważnych klubach ekstraklasy nawet kupno np. nowego bocznego obrońcy jest okazją do zorganizowania medialnego show. Takiemu piłkarzowi wręcza się koszulkę klubową, życzy powodzenia, ściska rękę itd., itp. Smuda -- trener najważniejszej, bliskiej wszystkim Polakom narodowej drużyny piłkarskiej - został przez PZPN zlekceważony. Lato dał opinii publicznej wyraźny sygnał - chcieliście Smudy, no to go macie. Kolejny w ostatnich miesiącach pokaz żenady w wykonaniu związku. A przecież to nie kto inny, a właśnie Smuda ma przygotowywać reprezentację Polski do Euro 2012. PZPN powinien zrobić wszystko, żeby zapewnić mu jak najlepsze warunki do pracy. Niezależnie od tego, czy Smuda jest kolegą władz PZPN, czy też nie.

Kadra i Zagłębie

Selekcjoner na razie nie zauważa negatywnych sygnałów od władz związku.

"Jestem szczęśliwy, że zostałem wybrany niemal jednogłośnie przez zarząd PZPN. Mam 2,5 roku i w tym czasie będę się starał wybrać najlepszych zawodników. Każdy będzie przecież oczekiwał zwycięstw od początku" - powiedział Smuda, który do końca roku pracę z reprezentacją Polski będzie łączyć z trenowaniem Zagłębia Lubin.

Nowy selekcjoner przedstawił sztab, który będzie pomagał mu w pracy przy okazji spotkań z Rumunią (14 listopada) i Kanadą (18 listopada). Asystentem Smudy będzie Tomasz Wałdoch. Trenerem bramkarzy ostatecznie został Jacek Kazimierski, a nie Krzysztof Dowhań. Dyrektor reprezentacji ostatecznie zostanie wybrany dopiero po nowym roku. Zmiany zaszły też w składzie kadry. Kontuzjowanego Rafała Murawskiego zastąpi Radosław Majewski. Dostaliśmy też propozycję wyjazdu na turniej do Tajlandii. Pod koniec stycznia w Nakhon Ratchasima odbędzie się turniej o Puchar Króla, w którym oprócz Polski mają zagrać Dania i Korea Południowa albo Dania.

Smuda jest zadowolony z takich przeciwników, ale chciałby, żeby PZPN jako sparingpartnerów załatwił dla jego kadry rywali z najwyższej półki.

Anglia, Niemcy, Argentyna, Brazylia - to są zdaniem selekcjonera wymarzeni rywale dla Polski.