Kadrowicze przez cztery dni trenowali w Grodzisku Wielkopolskim. W piątek przenieśli się do stolicy, gdzie wieczorem przeprowadzili trening na stadionie Legii. Debiutujący w roli selekcjonera Smuda chwalił podopiecznych za ogromne zaangażowanie.
"Ten zespół zrobił już pierwszy krok do wypracowania własnego stylu. Między mną a zawodnikami jest chemia. Czuję się, jakbym pracował z kadrą przynajmniej od dwóch lat" - podkreślił.
Nikt z piłkarzy nie narzeka na urazy. W kadrze panuje świetna atmosfera, a zawodnicy zapewniają, że to nie jest tylko optymizm na pokaz.
"Czuję się tutaj znakomicie. Nowy trener potrafi zażartować, rozluźnić sytuację. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Jeśli będziemy zwyciężać, kibice wrócą na trybuny. Tylko od nas zależy, czy poprawimy atmosferę wokół polskiej piłki. Jestem optymistą" - powiedział pomocnik Radosław Majewski, który wrócił do kadry narodowej po 15-miesięcznej przerwie.
Rumunia jest rywalem, z którym reprezentacja Polski grała najczęściej w swojej historii - aż 32 razy. Tylko cztery z tych spotkań zakończyły się zwycięstwami biało-czerwonych. W sobotę nadarza się okazja do poprawienia fatalnego bilansu. Rumuni, podobnie jak Polacy, mają za sobą bardzo nieudany rok. W grupie 7. eliminacji mistrzostw świata wywalczyli tylko 12 punktów (sześć z Wyspami Owczymi). Zajęli, podobnie jak Polacy, piąte miejsce w tabeli swojej grupy. Ustąpili Serbii, Francji, Austrii i Litwie.
"Rumuni zaczynają wszystko od nowa, zupełnie jak my. Mimo ostatnich słabych wyników to wciąż groźny zespół, ale na pewno nie odpuścimy. Bez wględu na wynik mogę obiecać, że będziemy walczyć do końca" - zapowiedział Smuda.
W niedzielę reprezentacja Polski wyjedzie z Warszawy do Bydgoszczy, gdzie 18 listopada rozegra ostatni mecz w tym roku - z Kanadą.
Przypuszczalny skład reprezentacji Polski w meczu z Rumunią: Tomasz Kuszczak - Marcin Kowalczyk, Michał Żewłakow, Adam Kokoszka, Piotr Brożek - Jakub Błaszczykowski, Dariusz Dudka, Ludovic Obraniak, Kamil Kosowski - Robert Lewandowski, Ireneusz Jeleń.