MARTA MIKIEL: Dobrze się pan czuje jako polski piłkarz?
LUDOVIC OBRANIAK: Bardzo dobrze i z dnia na dzień coraz lepiej. Ja naprawdę lubię ten kraj i czuję, że tu ludzie we mnie wierzą. Robię, co mogę, żeby tego zaufania nie zawieść. To odnosi się do kibiców, ale także do innych piłkarzy. Czuję się wśród nich coraz lepiej, pasuję tu, jestem na swoim miejscu. Wiem, że koledzy mnie akceptują i na boisku i poza nim. Mam same dobre rzeczy do powiedzenia. Bardzo mnie cieszy wybór Franciszka Smudy na selekcjonera, to człowiek z wielkimi kompetencjami, który jest w stanie doprowadzić nasz zespół w świetnej dyspozycji do Euro 2012.

Reklama

A co pan sądzi o nowo mianowanych współpracownikach Smudy - dyrektorze kadry Janie Furtoku i asystencie Jacku Zielińskim?
Znam Zielińskiego, uważam, że jako były gracz jest świetny na to stanowisko. W ogóle Smuda dobrze dobiera sobie ludzi do pracy i tworzy korzystną atmosferę wokół kadry.

A nie jest pan w niej trochę samotny? Właściwie nikt w reprezentacji nie mówi w pana języku.
To fakt, tylko Michał Żewłakow zna francuski. Ale ja już trochę sobie radzę po polsku.

Uczy się pan polskiego?
No dobrze, umiem tylko proste wyrażenia: dzień dobry, do widzenia, ale staram się uczyć podstawowego słownictwa. Na razie do poważniejszych dyskusji w kadrze używam angielskiego.

Początkowo nie czuł się pan tu chyba zbyt komfortowo - te wszystkie zmiany trenerów...
To rzeczywiście rzadkość, żeby w ciągu kilku miesięcy gracza powoływało trzech rożnych selekcjonerów - Beenhakker, Majewski i Smuda. Mimo wszystko to były cenne doświadczenia, bo poznawałem myśl szkoleniową różnych ludzi. Ale nie ma co ukrywać, że pod koniec eliminacji do mistrzostw świata sytuacja była trudna. Ale teraz zaczęliśmy nowy rozdział, który nazywa się Euro 2012. Po okresie wielkich zmian znaleźliśmy stabilizację. Myślę, że Polska ma w sobie potencjał.

Reklama

Który dodatkowo wzrośnie, kiedy Smuda nauczy się dla pana francuskiego, jak obiecał.
Bardzo mnie rozbawiła ta obietnica. Ale to pokazuje, w jaki sposób ten trener podchodzi do pracy, on naprawdę chce poznać swoich graczy. A dla mnie to dowód wielkiego zaufania - Smuda uważa mnie za ważne ogniwo w kadrze, skoro chce właśnie ze mną omawiać pewne sprawy. Jestem zaszczycony, że ktoś mógłby w taki sposób o mnie dbać, zabiegać.

czytaj dalej

Reklama



Smuda widzi pana na boisku jako klasyczną dziesiątkę.
On chyba naprawdę tak uważa - usłyszeć tego rodzaju deklarację od selekcjonera to wielkie szczęście. Klasyczna dziesiątka to moja ulubiona pozycja na boisku. Rola takiego gracza jest szczególną, i wcale nie ma zbyt wielu piłkarzy, którzy chcieliby się na nią porywać. A Smuda ma odwagę nawiązać do tej tradycji. To świetny pomysł, chociaż to oczywiste, że akurat mnie musi się podobać.

Nauczył się pan czegoś od kolegów z reprezentacji?
Wielu rzeczy. Rozmawiamy dużo o piłce, ale mówią mi też o rzeczach osobistych - swoich rodzinach, dzieciach i dużo o Polsce, o najładniejszych miejscach, które powinienem odwiedzić. Na przykład od nich dowiedziałem się o Zakopanem.

Piją więcej czy mniej niż inni?
Słyszałem, że w reprezentacji był problem z alkoholem. W każdym razie ja nigdy się z nim nie zetknąłem. Uważam, że to, co piłkarze robią w czasie wolnym, to ich prywatna sprawa. Ale kiedy zostają powołani do reprezentacji, każdy powinien potraktować to poważnie. Bo kiedy będą grać na Euro, i to we własnym kraju, coś takiego może poważnie odcisnąć się na ich karierach. Te spotkania powinny być dla nich najważniejsze i im trzeba podporządkować także prywatne przyjemności. Ale wierzę, że moi koledzy to rozumieją, są rozsądnymi ludźmi.

A pan jakie przyjemności preferuje w wolnym czasie?
Uwielbiam koszykówkę i sporty motorowe. Zwłaszcza rajdy. Koleguję się trochę z pilotem Bryana Bouffiera, francuskiego kierowcy rajdowego, który jest mistrzem Polski. Nazywa się Xavier Panseri. Jestem też wielkim fanem boksu. Wiem, że w Polsce jest wielu dobrych pięściarzy, poza tym jednym naprawdę słynnym na świecie, czyli Andrzejem Gołotą. Ale mój ulubiony bokser to Oscar de la Hoya.

Czy ta historia z koszulką z orzełkiem, którą odziedziczył pan po pochodzącym z Polski dziadku, jest prawdziwa?
Tak. Dostałem ją od ojca, dziadek miał ją, zanim wyjechał do Francji. To był nasz rodzinny skarb, coś jak mój spadek, ojcowizna.

czytaj dalej



Miło to słyszeć, ale w Polsce nie brakuje cyników. Niektórzy uważają, że jedynym powodem pana miłości do nowej ojczyzny jest pewny występ na Euro 2012.
Nie mam nic do powiedzenia ludziom, którzy tak uważają. Każdy ma prawo do własnej opinii. Tyle razy już tłumaczyłem moje motywacje do wystąpienia o polskie obywatelstwo. Po prostu chciałem móc reprezentować swój kraj. To prawda, że moim zawodem jest futbol, więc będę go reprezentował, grając w piłkę, ale to nie dla niej zostałem Polakiem.
Nie zamierzam nikomu nic udowadniać ani ogłaszać, dlaczego właściwie inwestuję w siebie, przyjeżdżając do Polski. Ale zrobiłem tak i to jest chyba najlepszy dowód, że kocham ten kraj. A odkąd zostałem reprezentantem Polski, czuję się naprawdę z nią związany. Nawet jeśli nie mam zbyt dużo czasu, żeby ją odwiedzać i spędzać tam dużo czasu.
Zresztą mam masę planów na przyszłość z nią związanych. Wcale nie chodzi tylko o futbol. Chcę tu inwestować, kupić ziemię.


Jakie to są plany?
Chciałbym zainwestować tu w szkolenie młodzieży, zwłaszcza tych dzieci, które mają nieco trudniejszą sytuację życiową. Taka szkółka futbolowa to długofalowy projekt, a nie coś, co da się zrobić ot tak. Potrzeba wielkiej pasji, czasu i cierpliwości. Chciałby także rozwinąć programy treningowe futsalu, takie, jak te działające w Niemczech. Mam konkretnie na myśli okolice, skąd pochodzi moja rodzina, niedaleko Poznania.

Zaczął pan już coś robić?
Rozglądałem się w tych stronach, jest tam wiele lasów i jezior. Nad jednych z tych jezior w Puszczy Noteckiej chciałbym znaleźć ziemię i tam realizować swoje projekty.

Dużo pan wie o Polsce, o jej kulturze, historii?
Wiem na przykład, kim był generał Dąbrowski, o którym śpiewa się w polskim hymnie - brał udział w wyzwalaniu polskich ziem w czasie zaborów. Wiem, że zarażał cały naród myślą o wolności i dlatego trafił do hymnu. Nie mogę powiedzieć, że znam całą historię Polski, ale trochę się nią interesuję. Pamiętam to, czego się nauczyłem w szkole, przede wszystkim o czasach II wojny światowej.

A gdyby pan mógł zagrać w kadrze Francji, którą drużynę by pan wybrał?
Zostałbym w kadrze Polski, mówię to bez żadnego wahania.

Dlaczego?
Nie wiem, nigdy nie byłem wielkim kibicem trójkolorowych, zostanie jednym z nich nigdy nie było moim marzeniem. Natomiast kadra Polski jest dla mnie wyzwaniem. To zespół, który powstaje, jest w trakcie tworzenia.
Jest tu tyle do zrobienia, i to mi się strasznie podoba. Za każdym razem, kiedy tu przyjeżdżam, czuję, że oddycham. Dopiero tu naprawdę czuję się jak w rodzinie. Jakby wrócił do domu. Za nic na świecie nie zamieniłbym tego na miejsce w ekipie Francji.

czytaj dalej



W drużynie młodzieżowej grał pan z Frankiem Riberym i Emmanuelem Adebayorem. Nie był pan potem trochę zazdrosny o ich wielkie kariery?
Nigdy. Z natury nie jestem zazdrosny. Uważam, że każdy ma w życiu swoją drogą, moja przebiega przez Polskę. Poza tym mam przed sobą jeszcze wiele lat, żeby pokazać, co potrafię, i znaleźć miejsce w jakimś wielkim klubie.

Mówi się, że może pan opuścić Lille. To prawda?
To możliwe, bo zbliża się koniec mojego kontraktu. Muszę teraz przemyśleć różne opcje na przyszłość, ale w tej chwili nie mogę jeszcze powiedzieć nic pewnego. Myślę jednak, że dokończę ten sezon w Lille.

Jako pana przyszłego pracodawcę wymienia się Tuluzę lub Rennes.
Nie sądzę, abym został we Francji. Biorę pod uwagę tylko Niemcy, bardzo lubię Wolfsburg. Stamtąd trochę bliżej jest do Polski, a całkiem blisko do Metz, miasta, w którym mieszkam. Grać w zespole, który jest mistrzem Niemiec, to by mi się podobało.

Jest jakiś inny niemiecki klub, który się panu podoba?
Jest wiele. Poza Wolfsburgiem za interesującą uważam Borussię Dortmund, bardzo lubię ten klub za bogatą historię. Jest jeszcze Schalke. Ale czy do któregoś mógłby trafić? Nie wiem, to tylko moje preferencje. W piłce nożnej nigdy nie wiadomo, co się zdarzy w przyszłości. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku transferowym i w moim klubie, wiem tylko tyle, że do końca sezonu zostaję w Lille.