"Najwyższy czas" - mówi Leszek Pisz, który w nadmorskim klubie spędził trzy lata.

Smolarek nie mógł trafić lepiej. Zamknięty w sobie i niezbyt komunikatywny piłkarz będzie miał w Kavali łatwiej już na starcie. Wciąż żywa jest tam legenda Pisza, który był wielkim idolem miejscowych kibiców. "To prawda, oni wszyscy bardzo lubią tam Polaków. Przetarliśmy szlaki" - przyznaje Pisz.

W Kavali nie ma mowy o wielkiej presji czy oczekiwaniach. Klub dopiero co awansował do SuperLeague Hellada i właścicielom będzie zależało przede wszystkim na tym, by się w niej utrzymać. Na razie jednak nowy klub Ebiego ma szansę gry w Lidze Europy - do czwartego miejsca premiowanego awansem traci tylko trzy punkty.

Z kolei transfer Smolarka to dla Kavali prawdziwy hit. Prezes Stavros Psomiades jest zachwycony, że udało mu się sprowadzić tak znanego zawodnika. To najwyższy transfer w historii klubu. Polak natomiast straci - zarobi w Kavali 350 tys. euro rocznie, choć jeszcze niedawno mógł iść do Arisu za 750 tys. euro.

"Nikt w Kavali nie porywa się z motyką na słońce. Kiedy przyjeżdżają Panathinaikos czy Olympiakos, wszyscy są przygotowani na porażkę. Kibice nie są tam tak fanatyczni jak ci z Aten czy Pireusu, ale za to niezwykle przyjaźni" - mówi Pisz. "To spokojny, rodzinny klub" - dodaje.

63-tysięczna Kavala położona nad Morzem Egejskim jest rajem dla turystów. "Ale Smolarek nie ma co wypoczywać, bo robił to już za długo. Powinien wcześniej znaleźć klub, ma prawie 29 lat na karku" - wytyka Pisz i ostrzega, że grecka liga nie jest słaba. "Trzeba się napracować, by wyrobić sobie tam markę. Smolarek powinien sobie jednak poradzić, bo grał już przecież w silniejszych ligach" - przewiduje.









Reklama