Piłkarskich cytatów na płycie "Telehon" jest bez liku. W kolejnych utworach przewijają się nazwiska legendarnych piłkarzy "wojskowych" - Kazimierza Deyny i Dariusza Dziekanowskiego. Bohaterami piosenek są też kibice jeżdżący na wyjazdy Legii i rosnący dzień po dniu Stadion Narodowy. Jeśli dodamy do tego wizerunek Pablopavo, który od lat nie pokazuje się publicznie bez czapeczki z wyszywanym wizerunkiem Deyny, to mamy pełny obraz muzyka, który jest wręcz zwariowanym fanatykiem warszawskiego klubu.

Reklama

"Kto jest mi bliższy: Deyna czy Dziekanowski?" - zastanawia się w rozmowie z "DGP" Pablopavo. "Biorąc pod uwagę moją drogę jako kibica, to na pewno ten drugi. Na Legię zacząłem chodzić w 1985 r. Dziekanowski był wtedy moim idolem i niedoścignionym wzorem piłkarskim. Karierę Dziekanowskiego śledziłem nawet wówczas, kiedy mało kogo już interesował. Jeszcze nie było internetu i nie było łatwo dowiedzieć się, jak sobie radził Bristol City. Ojciec mi jakieś angielskie gazety przynosił więc wiedziałem, że w tym klubie ma status wielkiej gwiazdy, najlepszego piłkarza w historii klubu. Do dziś śpiewają tam o nim piosenki. Deyna to postać zupełnie innego kalibru. To jest ikona, symbol Legii i polskiej piłki. Na dodatek jak wszyscy wielcy - Jimmy Hendrix czy Jim Morrison - umarł tragicznie i przedwcześnie" - mówi muzyk.

O Wdowczyku nie śpiewa

"Chciałem dodać, że miałem jeszcze trzeciego ulubieńca - Darka Wdowczyka. Czy nie śpiewam o nim za karę, bo brał udział w aferze korupcyjnej? Można tak powiedzieć. Bohaterem piosenki dla młodych ludzi nie może być ktoś, kto handluje emocjami innych. Bo w aferze korupcyjnej nie chodzi tylko o sprzedawane mecze. Piłkarz nie zawsze jest wzorem dla młodzieży. W naszej lidze zarabia się ogromne pieniądze i są one nieadekwatne do tego, co w zamian dostajemy. Na szczęście są wyjątki".

"Czytałem fajny wywiad z bramkarzem Lechii Gdańsk Mateuszem Bąkiem, który przeszedł drogę od VI ligi do ekstraklasy, jest związany z klubem na dobre i na złe. Pracował na dwa etaty, grał i jeszcze kończył studia".

"Taki człowiek może być przykładem dla młodych. Albo taki Jacek Zieliński, piłkarz Legii przez wiele lat, profesjonalista, a przy tym sympatyczny facet. O nich można śpiewać. Ale nie jest tak, że piszę piosenki na zasadzie: <teraz napiszę o Leszku Piszu>, chociaż może kiedyś napiszę, bo takich pomocników jak on niestety w Polsce nie ma".

"Wdowczyka mi szkoda. To, co przeżywa, to dramat. Mam od niego kalendarz podpisany, który trzymam jako pamiątkę, i go nie wyrzucę. Niech odbębni swoją karę. Dla mnie ważne są jego piękne bramki, zdobywane strzałami z 30 metrów, a nie to, że w Koronie kupował mecze" - twierdzi muzyk.

Reklama

czytaj dalej



Siatkówka jest nudna

Pablopavo piłką zainteresował się jak każdy młody chłopak w jego wieku. Ludzie, którzy tak jak on mają teraz nieco ponad 30 lat, na graniu w piłkę spędzali całe dnie.

"PlayStation wtedy nie było. Nie miałem nawet spectrum. Albo się grało w kapsle, albo w piłkę, i to od rana do wieczora. Mieliśmy osiedlową drużynę i wygraliśmy turniej o Złotą Piłkę. Potem część z nas poszła do klubów. Niejaki <Jeny> - nie pamiętam jego nazwiska, ale to legendarny trener Agrykoli - upatrzył sobie mnie i chciał ściągnąć do swojego klubu. Uparł się tak, że aż zaczął przychodzić i namawiać moich rodziców. Oni jednak nie chcieli się zgodzić. Pierwszy mecz, który pamiętam, to spotkanie Polska - Włochy z 1985 r. Wygraliśmy 1:0 po bramce Dziekanowskiego. Teraz nie wyobrażam sobie, żebyśmy teraz wygrali z mistrzami świata. Kolejne mecze, które zapadły mi w pamięć, to spotkania Legii z Interem Mediolan. To był zupełnie inny poziom niż teraz. Zaszczepiłem w sobie miłość do sportu i mam to do dziś. Oglądam skoki, koszykówkę, przez wiele lat trenowałem tenis stołowy. Nie lubię tylko siatkówki, bo mnie nudzi. Może chodzi o to, że jestem dość niski i nigdy w to nie grałem" - przyznaje.

Płyta "Telehon" mówi o Warszawie, a dla Pablopavo Legia to tak samo ważna część życia tego miasta jak opera czy Teatr Dramatyczny.

"Jak idziesz po Warszawie, to co chwilę natykasz się na <elki> na ścianach. Młodzi ludzie chodzą po ulicach w koszulkach i szalikach. Mam duży kłopot z drugim stołecznym klubem - Polonią, bo większość moich kumpli chodzi na jej mecze. Nie kibicuję Polonii, ale nie czuję do niej nic negatywnego. Życzę jej jak najlepiej - niech gra zawsze w ekstraklasie. Nawet dlatego żeby grała derby z Legią. Przyznam się, że kiedyś poszedłem parę razy na Polonię. To było wtedy, kiedy Dziekanowski wrócił do kraju i chodziłem go podziwiać. Na stadionie przy Konwiktorskiej czułem się jednak dziwnie. W ogóle to bym chciał, żeby było więcej dobrych klubów w Warszawie, kiedyś była mocna Gwardia, choć się śpiewało, że to nie jest warszawski klub, ale mieli świetne szkolenie młodzieży. Wielu moich kumpli tam trenowało" - wspomina Pablopavo.

Wokalista zdradza też, skąd jego zamiłowanie do ciuchów z legijnymi elementami. "Czapeczka z Deyną to prezent od mojej dziewczyny, która mi pięknie wyhaftowała, bo wiedziała, że chcę taką mieć. Ta jest już druga.

Pierwszą zgubiłem, ale na szczęście w Szczecinie, więc jest szansa że ktoś ją nosi, bo jak wiadomo kibice Legii i Pogoni lubią się i szanują.

Dostałem też bardzo fajną koszulkę <Deyna Style> od chłopaków ze Starogardu Gdańskiego. W rocznicę śmierci Kazika zorganizowali wystawę i zrobili koszulki z napisem <Duma Kociewia>. Bardzo fajne chłopaki.

Czasem się zapominam i np. wkładam to na koncert w Łodzi albo w Poznaniu. Ale nigdy nie miałem z tego powodu kłopotów".

czytaj dalej



Piłka - sport muzyków

Wśród muzyków piłka jest najpopularniejszym sportem. Znanymi kibicami są Kazik Staszewski, Maciej Maleńczuk, Muniek Staszczyk, a nawet Kasia Nosowska.

"Ciężko jest nam być kibicami, bo zwykle kiedy są mecze, to my koncertujemy zwykle poza swoimi miejscami zamieszkania. Imponuje mi Nosowska, która regularnie chodzi na Legię. To świetna artystka i bardzo się cieszę, że kibicuje mojemu klubowi. Nieznaną legendą polskiej piłki jest mój kolega z Vavamuffin - Mr. Regagenerator. Krzysiek zakończył karierę w wieku 20 lat i jest przykładem na to, jak Legia traktowała wychowanków. Chłopak, który miał za sobą ponad 30 występów w młodzieżowych reprezentacjach Polski, do dziś wiąże krawaty lewą i prawą nogą, choć był obrońcą, mógł zrobić karierę, ale się obraził. Nie mógł jednak patrzeć na różnego rodzaju machlojki, a że jest bardzo pryncypialnym człowiekiem, który postępuje w myśl zasady: chamstwa nie zdzierżę, to zrezygnował z futbolu. Szkoda, ale z drugiej nie byłoby mojego zespołu, gdyby nadal grał. Razem z Vavamuffin gramy czasem w piłkę. Regularnie mamy mecze w Ostródzie i prawda jest taka, że Krzyśka się nie da przewrócić. On jest zbudowany jak Roberto Carlos – nieduży, nie robi wrażenia swoją posturą, ale człowiek odbija się od niego jak balonik. A jak chce siatkę założyć, to nawija cię dwa razy. Kiedyś graliśmy w turnieju reggae’owych soundsystemów i tam Krzysiek strzelił bramkę jak Darek Dziekanowski. Przerzucił sobie piłkę nad głową i strzelił z woleja w okienko. Zaległa cisza. Nawet nie było oklasków.

Niestety, nie wygraliśmy tego turnieju, bo nasz bramkarz kolega Anioł nie bardzo wiedział, o co chodzi" - śmieje się Pablo.

Jesteśmy w latach 80.

Ma on problem z tym, jak ocenić obecną sytuację na trybunach stadionu Legii. Konflikt kibiców z właścicielem jego zdaniem będzie trwać jeszcze bardzo długo.

"Zacietrzewienie po obu stronach jest ogromne. W wielu sprawach popieram kibiców, ale podpieranie się w tych sporach czyjąś śmiercią też jest żenujące. To był strzał w stopę w wykonaniu Starucha. Przecież mógł się spodziewać, jak zostanie to odebrane. Jak się pamięta mecze, oprawy z lat 90., kiedy cały stadion cały mecz śpiewał, to trudno teraz wytrzymać przy Łazienkowskiej. Jak dziadek krzyknie <dawaj, dawaj>, to wszyscy to słyszą jak na stadionie w Pobiedziskach. Cieszę się, że Legia będzie mieć nowy stadion. Ale czy się uda go zapełnić, tego nie jestem już pewny. Niestety nie mamy wybitnych piłkarzy, ale kilka lat temu też takich nie było, ale chodziło się na mecze, żeby zobaczyć chłopaków którzy po 90. minutach ledwo schodzili z boiska i wyglądali, jakby stoczyli walkę życia. Piłkarzowi można wybaczyć, że nie ma talentu jak Messi. Ale oni biorą za grę wielkie pieniądze i powinni schodzić z boiska wypruci. Smutne jest to, że na Canal Plus oglądam sobie mecz na szczycie Legia - Wisła, a potem powiedzmy słabe spotkanie Hull City - Bolton. Wygląda to tak, jakby się włączyło przewijanie do przodu.

Wszystko jest szybsze. Nie wiem, czy polska szkoła trenerska jest dobra, czy zła, ale wiem, że z roku na rok z naszą piłką jest coraz gorzej. Mam wrażenie, że wciąż tkwi gdzieś w latach 80."