Były kadrowicz pierwszego złamania doznał 6 marca podczas spotkania z Zagłębiem Lubin. Wtedy niefortunnie zderzył się z Łukaszem Hanzelem. Po zabiegu bardzo szybko doszedł do siebie. W piątek z Jagiellonią pierwszy raz od momentu odniesienia kontuzji zagrał w podstawowym składzie. Wystąpił w specjalnej masce ochronnej.

Reklama

W 9. minucie wyskoczył do piłki i Cionek trafił go łokciem w twarz. Snajper Ruchu padł na murawę, a później ruszył wściekły w kierunku arbitra. Domagał się czerwonej kartki dla rywala. Za protesty otrzymał jednak od sędziego Piotra Siedleckiego żółty kartonik.

Niedzielan w 55. minucie opuścił murawę, a po spotkaniu przeszedł badania. Okazało się, że znowu ma złamaną kość.

"Teraz mam ją złamaną celowo, na skutek ataku z premedytacją mającego na celu wyeliminowanie mnie z gry (...). Thiago Cionek w Białymstoku próbował mnie trafić trzy razy, zanim w dziewiątej minucie udało mu się przywalić mi tak mocno, jak to tylko możliwe. Cionek jest bandytą" - napisał na swoim blogu Niedzielan. Dodał, że to pewnie rewanż za mecz jesienny, gdy Ruch wygrał 5:2, a Niedzielan strzelił dwa gole i ogrywał Cionka.

Reklama

"Przecież nie chciałem mu zrobić krzywdy. Jestem zawodnikiem, który nie unika ostrych starć, ale na pewno nie jestem bandytą. Wystarczy zobaczyć, ile w tym sezonie dostałem żółtych kartek" - broni się Brazylijczyk.

>>> Arboleda: Sukces świętuję salsą!