Rzym, ubiegłoroczny gospodarz imprezy, zarobił 45 mln euro. Mecz zwyczajowo rozgrywano w środę. Tym razem kibice będą bawili się cały weekend. Według szacunków władz Madrytu finał przyciągnie do stolicy Hiszpanii minimum 500 tys. ludzi.
Finał ligi jak mundial
Portal EsMadrid.com, który promuje miasto, od tygodni poświęca wiele uwagi finałowi. Jeszcze bardziej gorliwa jest UEFA. Po sukcesie organizacyjnym Rzymu europejska federacja postanowiła w oprawie finału Ligi Mistrzów dorównać mistrzostwom świata. Dyrektor marketingu UEFA twierdzi, że od dawna przygląda się, jak inne organizacje promują finały swoich turniejów. - Bierzemy przykład nie tylko z innych dyscyplin, ale też mistrzostw o randze światowej. Staramy się wyjść naprzeciw oczekiwaniom sponsorów, fanów i władz miasta - mówi Gabrielle Saubran.
UEFA i władze Madrytu nie chcieli, aby finał skupiał kibiców i turystów tylko w jednym dniu. Sobota w założeniu ma być tylko punktem kulminacyjnym. Zorganizowano więc Champions Festival, 8-dniowy ciąg imprez promujących najważniejsze wydarzenie roku w klubowej piłce, świetnie budujących atmosferę piłkarskiego święta. Już w poniedziałek jeden z największych parków w centrum Madrytu został opanowany przez UEFA, jej sponsorów i zainteresowanych turystów.
Podczas festiwalu organizowano specjalne fanzony, znajdujące się zaledwie 15 minut drogi o stadionu Santiago Bernabeu, odbywały się koncerty, mecze pokazowe, Zinedine Zidane uczył żonglować, a sponsorzy otworzyli stoiska po promocyjnych cenach. Turyści mogli zwiedzić muzeum Ligi Mistrzów oraz obejrzeć historię rozgrywek na wielkim telebimie.
Kibice koczują pod stadionem
Przy organizacji festiwalu UEFA współpracowała ściśle z władzami Madrytu. Ratusz, który wykupił kilkaset miejsc reklamowych, oplakatował miasto. Stworzono oddzielne strefy dla kibiców Interu i dla kibiców Bayernu. Każda przypomina interaktywną wystawę.
UEFA dla kibiców obu klubów przeznaczyła w sumie 42 tys. biletów. Setki fanów Interu przed odlotem do Madrytu koczowało całą noc pod stadionem San Siro, aby móc kupić wejściówkę z puli przeznaczonej dla mediolańczyków. Najtańszy bilet kosztował 155 euro. Były jednak i dziesięć razy droższe. Chętnych nie brakowało. UEFA, nawet gdyby ustaliła ceny na poziomie 3 tys. euro dla wszystkich rodzajów biletów, i tak wypełniłaby stadion w Madrycie do ostatniego miejsca.
Większość fanów do stolicy Hiszpanii będzie się zjeżdżać dzisiaj. Piłkarze są na miejscu już od środy. Z Niemiec i Włoch wyruszyli wcześniej z obawy przed skutkami pyłu wulkanicznego. - W zasadzie to przed finałem tylko tego się obawiałem - śmieje się trener Interu Jose Mourinho. Od przyszłego sezonu prawdopodobnie będzie szkoleniowcem Realu. On uwielbia Madryt. W wywiadach stawia go ponad Rzym, Mediolan i Londyn. To wcale nie gorsza reklama miasta przed finałem LM niż te setki plakatów porozklejanych, gdzie tylko się da.