Beenhakker zarzeka się, że na Euro powołał do kadry najlepszych polskich zawodników. "Nie kontaktowałem się i nie słuchałem rad żadnych menedżerów. Takie głosy nie pomagają mi wrócić do pracy i pozbierać się po porażce. Takie zagrania są poniżej mojej godności. Przez 43 lata nie zarobiłem nawet złotówki na tym, że któryś zawodnik grał w mojej drużynie. Zarabiam pieniądze godnie i nie muszę szargać swojego nazwiska takimi brudami" - denerwuje się Leo, którego cytuje "Rzeczpospolita".

Konstruktywną krytykę rozumie i docenia. "To normalne, że po takim występie rządzą emocje. Ludzie nie myślą racjonalnie, tylko plują na trenera. Zniknąłem z Polski, by dać im czas na ponowne używanie głowy. Może wymyślą, że nie za wszystko odpowiada Leo, i że zwolnienie go i rezygnacja z dwóch-trzech piłkarzy nie uzdrowią polskiej piłki?" - zastanawia się selekcjoner.