20-letni Marcelo Vieira da Silva Junior ma za sobą występy w reprezentacji Brazylii U-20, a w minionym sezonie był podstawowym zawodnikiem Santosu. Jego przedstawiciel Hector Peralta już w lipcu nawiązał kontakt z Wisłą. Według opinii menedżera z końcem ubiegłego miesiąca wygasł kontrakt wiążący piłkarza z Santosem. Na początku września obaj zjawili się w Krakowie i Marcelo złożył podpis pod pięcioletnim kontraktem z Wisłą. "Pozyskanie tego zawodnika to nasz sukces. Nie było to proste, bo chciały go inne kluby, ale udało się nam" - ocenił wtedy dyrektor sportowy Wisły Jacek Bednarz.
Okazało sie jednak, że podpisanie w Krakowie kontraktu nie zakończyło sprawy. Działacze Santosu twierdzą, że piłkarz ma ważny kontrakt z ich klubem. Według tej wersji, podpisał on dwie umowy. Jedna miała faktycznie wygasnąć z końcem sierpnia, druga miała wejść w życie w tym roku i obowiązywać do 2011. Zapewniają, że zdeponowali ją w Brazylijskim Związku Piłki Nożnej i ten nie wyda krakowianom certyfikatu piłkarza. "Marcelo może opuścić nasz klub, dopiero wtedy, gdy porozumiemy się z Wisłą w sprawie odszkodowania" - zapowiedział prawnik klubu, Mario Mello.
Dwa kontrakty? To już na pierwszy rzut oka pachnie przekrętem. Ale w Brazylii podobno takie rzeczy są na porządku dziennym. Marcelo już wynajął adwokata. Gislaine Nunes jest gotów walczyć z Santosem w sądzie, ale Peralta wierzy, że jednak obejdzie się bez tego. "Jestem w stu procentach przekonany, że Marcelo podpisał kontrakt z Wisłą zgodnie z prawem" - powiedział wczoraj.
Od poniedziałku Marcelo trenuje z Wisłą i nie chce słyszeć o problemach. "Liczę, że certyfikat dotrze tutaj lada dzień. W Krakowie czuję się bardzo dobrze. A czemu przyjąłem właśnie ofertę Wisły? Bo to wielki klub" - powiedział wczoraj DZIENNIKOWI.