Zbigniew Boniek zadeklarował chęć zostania następcą Michała Listkiewicza jako prezesa PZPN...

Wyścig: Grzegorz Lato – Zbigniew Boniek na pewno będzie pasjonujący, a kto wie może się panowie porozumieją ze sobą? Przecież kiedyś znakomicie współpracowali na boisku.

Reklama

Ale Zibi twierdzi, że ma zupełnie inne spojrzenie na piłkę...

No tak, ale mogliby się dogadać tak, jak w polityce. Często przecież tworzy się koalicje różnych partii. Nie muszą żyć jak pies z kotem.

Mówi się, że Boniek to jest pana pomysł. Chce pan odtworzyć układ sprzed dziewięciu lat, kiedy rządziliście w PZPN razem. Zibi jest panu potrzebny, bo ma doskonałe układy z Platinim...

Reklama

To prawda, że ma. Jego przyjaźń z Platinim ma bardzo duże znaczenie i niezależnie, co Zbyszek będzie robił, to musi być koniecznie wykorzystany przy pracach nad Euro.

Definitywnie nie wystartuje pan w wyborach?

Reklama

Na razie zgłoszenie mojej osoby nie wpłynęło.

30 września może się okazać, że jednak się pan zdecydował. Dla dobra polskiej piłki....

To byłaby dla mnie dość duża niespodzianka. Każdy ma prawo zgłaszać kogo chce. Ale co do Zbyszka. Na pewno zwrócę się do niego o pomoc. Bez względu na to czy wygra wybory na prezesa czy nie.

Można śmiało postawić tezę – Boniek na wiceprezesa.

To zależy od prezesa.

Nie oszukujmy się. I tak pan będzie pociągał za sznurki, jeśli prezesem zostanie Grzegorz Lato...

Pan mnie przecenia. Będę się zajmował Euro, sprawami międzynarodowymi, reprezentowaniem nas w FIFA i UEFA. No chyba, że nowy prezes wymyśli kogoś innego, ale nie sądzę. Bo wywalczenie sobie takiej pozycji jaką ja mam w tych strukturach to jest przynajmniej osiem lat. Byłoby marnotrawstwem stawianie na kogoś innego. Kiedyś, po zmianie władzy w PZPN, na skutek nastrojów antysemickich pogoniono Leszka Rylskiego, który był jedynym w historii Polakiem w komitecie wykonawczym UEFA. Od tego minęło 40 lat i nie jesteśmy w stanie nikogo tam wprowadzić. Ja byłem już blisko. Niedawno zabrakło mi trzech głosów.

Jakiś królik w kapelusza, czyli niespodziewany kandydat ma podobno wyskoczyć. To będzie dotychczasowy sekretarz generalny Zdzisław Kręcina?

Zdzisio to jedna z ciekawszych postaci w polskiej piłce. Trochę w cieniu. Reprezentuje PZPN, a nawet dziennikarze go lubią. Człowiek o ogromnej wiedzy. Doktor nauk wychowania fizycznego, wykładowca, trener pierwszej klasy. Dawniej grał w Koszarawie Żywiec, przesympatyczny facet, serce na dłoni. Nowy prezes PZPN powinien go jeszcze bardziej docenić i zwiększyć jego rolę. Nie wiem czy Zdzisio ma ochotę zostać prezesem PZPN. Nie sądzę. W każdym razie Boniek, Lato i Kręcina to trzech facetów, którzy przerastają wszystkich ewentualnych kandydatów zdecydowanie.

Gdyby wybory odbyły się dzisiaj prezesem byłby Lato...

Trudno żeby było inaczej. Mamy tylko jednego króla strzelców mistrzostw świata, a PZPN jest to jednak instytucja piłkarska. Nie damy się upolitycznić. Nie zgadzam się na przyjście polityka, menedżera, czy innego jajogłowego.

Skąd u ministra Drzewieckiego taka pewność, że w październiku pana już w PZPN nie będzie?

Mirek dobrze wie, że jestem zdeterminowany w kierunku Euro. Dobrze mi się tu współpracuje z ministrem, wicepremierem Schetyną, prezesem spółki PL 2012 Marcinem Herrą.

Ci, którzy potrafią czytać między wierszami twierdzą, że istnieje jakiś układ między rządem a panem. Ma się pan wycofać w zamian za mocną obecność przy organizacji Euro...

Oczywiście, że jest układ. Nazywa się Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie. Nie ma co patrzeć, kto kogo lubi lub z jakiej jest partii.

Beenhakker pojechał do Boruca. Ma pan jakieś wieści?

Leo bez przerwy jest w podróży. Jeśli pojechał do niego, to bardzo dobrze. Artur przechodzi trudny okres sportowy i osobisty, ale to się w życiu każdemu zdarza. Trzeba mu podać rękę. To jest zawodnik, któremu bardzo wiele zawdzięczamy, a jeszcze na tyle młody, że może nam wybronić wiele meczów. Tak jak na ostatnim Euro. Fajny człowiek, a że wypił? To i pan wypił, i ja wypiłem, i prezydent z premierem też potrafili kilka butelek wina wypić. I nic w tym złego nie ma.

Beenhakkerowi puszczają nerwy...

Dziwię się, że tak doświadczony człowiek daje się tak czasami prowokować. Po co mu to? Może mu źle tłumaczą to, co się w prasie pisze? Nie wiem. Każdy dziennikarz ma prawo do wyrażania swoich opinii i pisanie tego, co wie. I to jest wasze święte prawo. Można się z mediami nie zgadać, ale nie można się na nie obrażać. Trzeba dyskutować. Gdybym ja się obrażał na niektóre media, to bym osiwiał. Przepraszam, te siwe włosy by mi wypadły.

Aż tak agresywnego i przeklinającego selekcjonera jeszcze jednak nie widzieliśmy.

Każdy jak ma kłopot, to reaguje nerwowo. Taka typowa nadreakcja. Mój ojciec był aktorem, a mama reżyserem. Jak się zbliżała premiera to trzeba było uciekać z domu, bo się nie dało wytrzymać napięcia.

Nie sądzi pan, że pana podopieczny się pogubił? Jesteśmy w tym samym miejscu co byliśmy kiedy zaczynął pracę. Męczymy się z San Marino.

To prawda, ale pretensje nie powinny być do Beenhakkera. Pokażmy zawodników, którzy zrobili postęp. Jakie kluby poszły w górę? Matusiak i inni nagle zrobili zjazd w dół. Teraz jest problem, bo z gorszego materiału musi skroić drużynę na miarę awansu.

Te dwa mecze z Czechami i Słowacją to ostatnia szansa dla Beenhakkera?

Nie stawiam mu ultimatum. Ale uważam, że cztery punkty w dwóch najbliższych meczach to jest minimum, aby dalej być w grze. Trzeba powoływać tych zawodników, którzy są w najwyższej formie i nie ważne czy mają osiemnaście lat czy trzydzieści osiem. Jeżeli piłkarze typu Sosin, Wichniarek czy Jeleń zapewnią zwycięstwo nad Czechami czy Słowacją, to trzeba ich brać. Nawet jak nie pasują do generalnej wizji, nawet jakby już później nie miało się z nich korzystać. Nie ma czegoś takiego jak budowanie reprezentacji na dalszą przyszłość. Ważne są tylko najbliższe mecze.

Próbował pan ignerować w skład?

Nie, ale na przykład za Wichniarkiem przemawia to, co prezentuje w Bundeslidze.

To prawda, że pan namówił pan Beenhakkera żeby powołał Sosina na najbliższe mecze?

Nie wiem czy namówiłem, bo powołania jeszcze nie poszły. Namawiałem go żeby obejrzał tego chłopaka. Pamiętam go z drużyny Pawła Janasa. Widziałem go wiele razy na Cyprze. Znam go osobiście. Ma fajny charakter, taki budujący drużynę, jest przez wszystkich lubiany. Byłem rozczarowany, że Janas go nie wziął na mundial. Przyznaję w sprawie Sosina rozmawiałem z Leo kilka razy.

Nie posądził pana o kontakty z menedżerem zawodnika?

Nie żartujmy, nawet nie wiem czy Łukasz ma menedżera

Grzegorz Lato twierdzi, że zwolni Leo po objęciu władzy. Z drugiej strony może zderzyć się ze sprawami formalnymi. Podpisał pan z Holendrem tak lukratywny kontrakt, że jego zwolnienie oznaczałoby ogromne wydatki.

Beenhakker jest człowiekiem honoru. Nie sądzę, że w momencie gdyby – odpukać stracił szanse awansu – trzymałby się kurczowo stanowiska. Po to tylko, aby zarobić te pieniądze. Nie mając wokół siebie dobrej atmosfery. Zbyt dużej klasy to człowiek.

Jednak przez rok, który pozostał mu do zakończenia kontraktu może wziąć mnóstwo pieniędzy. Zrezygnuje z takiej kasy?

On naprawdę w życiu zarobił co nieco pieniędzy. Gdyby na szali stała jego godność i finanse, to na pewno postawi na to pierwsze. Ale nie przewiduję takiego scenariusza. Niech pan zadzwoni do mnie pod koniec października. Wszyscy będą szczęśliwi, bo będę zostawiał związek w doskonałej kondycji, z przyznanym nam Euro i polską drużyną na czele grupy w eliminacji mistrzostw świata. To będzie początek mojego przemówienia, które zmierzam wygłosić.