"Coś mi się wydaje, że te wybory wygra pewien łysiejący pan, który w swojej karierze był królem strzelców mistrzostw świata. Żadnych bliższych szczegółów na jego temat nie mogę powiedzieć, bo to jeszcze tajemnica" – żartuje prezes PZPN w rozmowach ze znajomymi.

Reklama

>>>Listkiewicz zostaje u władzy

Listkiewicz oficjalnie wciąż nie chce odkrywać kart, ponieważ doszedł do słusznego wniosku, że w tej sprawie nie liczą się jego publiczne deklaracje tylko to, co szepnie do ucha 116 delegatom na zjazd wyborczy. Bo w środowisku piłkarskim wciąż ma gigantyczne wpływy i zapewne długo się to jeszcze nie zmieni. Dlatego ustępujący prezes chce, aby jego następcą został człowiek, który będzie mu wdzięczny za okazane poparcie. To bardzo ważne, ponieważ Listkiewicz nie wykluczył, że po finałach Euro 2012, zwłaszcza jeżeli będą udane dla Polski, znowu postanowi kierować piłkarską federacją. Wszak UEFA intratną posadę pełnomocnika do spraw organizacji mistrzostw Europy załatwiła mu tylko na najbliższe cztery lata. Jeżeli zechce startować, to już teraz musi budować koalicję, która ponownie wyniesie go na szczyty władzy - czytamy w DZIENNIKU.

Ostatnio okazji do kuluarowych intryg jest bez liku. Nawet wczoraj spotkał się zarząd PZPN, który przede wszystkim dyskutował o Lacie, Kręcinie, Zbigniewie Bońku i Tomaszu Jagodzińskim, czyli kandydatach na fotel prezesa federacji. Listkiewicz nie marnował więc czasu, subtelnie sugerując działaczom, że kandydatura Laty jest dla wszystkich najwygodniejsza. Przy okazji neutralizował działania człowieka, przed którym czuje największy respekt – Jerzego Engela. Były selekcjoner całkiem oficjalnie popiera Latę. Nikt nie ma wątpliwości, że w wypadku zwycięstwa Laty Engel może zostać najważniejszym człowiekiem w zarządzie, np. wiceprezesem do spraw piłki zawodowej, co w tej chwili jest szczytem jego działaczowskich ambicji. Wcześniej musiałby jednak zadbać o poparcie klubów ekstraklasy i pierwszej ligi, co jednak nie będzie wcale łatwe, bo kluby na stanowisku „swojego” wiceprezesa chętniej widziałyby sprawnego menedżera, który zna się na nowoczesnym zarządzaniu.

Na razie Engel dał próbkę swoich wodzowskich ambicji w wojnie futbolowej z ministerstwem sportu. Było to możliwe, bo całkiem świadomie w cień usunął się Listkiewicz (przez ponad tydzień był na Ukrainie i Białorusie), nieformalnie namaszczając Engela na głównego wojownika o absolutną suwerenność PZPN.

>>>Zdzisław Kręcina ma poparcie Listkiewicza

Okazuje się, że z Latą i Engelem może być po drodze również Bońkowi, który w ostatniej chwili (tak jak przed dziewięcioma laty, kiedy tuż przed wyborami zawiązał egzotyczny sojusz z Listkiewiczem i Eugeniuszem Kolatorem) może dogadać się z faworytem ustępującego szefa, zadowalając się funkcją wiceprezesa do spraw organizacyjno-szkoleniowych.

Reklama

Oczywiście na takich samych warunkach zdolny do politycznych kompromisów „Zibi” mógłby się dogadać również z Kręciną, tylko że w tym przypadku mogłoby chodzić jedynie o obiecywanie gruszek na wierzbie. A nie od dzisiaj wiadomo, że pragmatyczny Boniek lubi grać w zwycięskich drużynach.

Gra Listkiewicza o obsadzenie kluczowych stanowisk ludźmi, na których będzie miał duży wpływ jest zresztą jeszcze bardziej wyrafinowana. „Listek” wcale nie kwapi się z dementowaniem informacji o tym, że rzekomo wspiera w kampanii wyborczej Zdzisława Kręcinę. Wręcz przeciwnie – tworzenie powszechnego wrażenia, że obecny sekretarz generalny liczy na pomoc Listkiewicza jest mu na rękę. Bo to, co pomoże Lacie, może zaszkodzić Kręcinie, który chętnie powtarza, że chce być prezesem absolutnie niezależnym. Lato zamiast takich deklaracji mówi o tym, że chce zgromadzić grupę fachowców, którzy podźwigną związek z kryzysu. Na pewno z Engelem i błogosławieństwem Listkiewicza.