Na sobotnim zjeździe Podkarpackiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej podczas swojego przemówienia Greń odczytał napisany wcześniej list pożegnalny. "Miałem nadzieję, że żyję w normalnym kraju, ale szkalowanie mojej osoby okazało się skuteczne. Nasiliły się ataki na mój dom, anonimy, dyskryminacja" - mówił. Za chwilę niemal ze łzami w oczach wykrzyczał: "Wiem, że obiecane są nagrody za moją głowę i zrobicie wszystko aby tak się stało. Ciekaw jestem jaka jest nagroda. Czy to awans czy wyższy stopień? Wiem, że poparłem w wyborach nie tego człowieka. Odchodzę. Mój problem był tylko jeden: zawsze chciałem dobrze dla ludzi. Odchodzę z tego świata z czystym sumieniem".
Tak dramatyczne zakończenie wprawiło zebranych w osłupienie. Zebrani przypuszczali, że chodzi raczej o pożegnanie z działalnością w strukturach piłkarskich niż pożegnanie z życiem. Greń jednak dodał: "Nie wiem jak długo będziecie niszczyć moje życie, ale już wiem, że niedługo" - pisze DZIENNIK.
>>>Prokuratura zrobi nowe wybory w PZPN
Część sali zaczęła skandować „zostań z nami!”. To ta część, która zawdzięcza Greniowi stołki w PZPN. Sam prezes nie krył tego kilka minut wcześniej w swoim przemówieniu: "Mamy 20 miejsc w różnych komisjach w PZPN. To mnie to zawdzięczacie!" - krzyczał. Większość jednak nie podchwyciła okrzyków stronników Grenia. Co więcej,dramatyczne słowa prezesa nie zrobiły spodziewanego wrażenia, bo akurat podano obiad.
Nie wiadomo na ile poważne były groźby Grenia. Jego znajomi twierdzą, że zawsze lubił na siebie zwracać uwagę. Jeden z działaczy wspomina: "Zanim jeszcze był prezesem mieliśmy zjazd okręgu w Stalowej Woli. Nikt nie zwracał uwagi na Kazia, więc ten zaczął... śpiewać".
Nie jest też tajemnicą, że Greń kiedyś poprosił dziennikarza, by nie pisał o jego przekręcie związanym z wykształceniem, bo ma raka i może tego nie przeżyć (działacz twierdził, że posiada średnie wykształcenie, podczas gdy naprawdę miał wówczas tylko zawodowe). Informacja o chorobie okazała się jednak fałszywa.
Prawdziwe są problemy z prokuraturą. W domu Grenia pojawili się policjanci w kominiarkach. "Dostałem wezwanie na policję w charakterze podejrzanego. CBA ma upoważnienie do sprawdzenia moich oświadczeń majątkowych. Podobno wyznaczono nagrodę za moją głowę" - informował działacz na sobotnim spotkaniu noworocznym w Boguchwale.
Prezes jest podejrzany o przywłaszczenie sobie 8,5 tysiąca złotych z kasy ministerstwa sportu i turystyki. Pieniądze miały być przeznaczone na rozliczenie akademii w szkole mistrzostwa sportowego. Tymczasem działacze ze związku wydali je na suto zakrapiany bankiet i podstawili lewą fakturę. Baron z Podkarpacia tłumaczył wówczas, że on podpisuje tysiące takich dokumentów. Prokuratura postawiła jednak zarzut restauratorowi, który wystawił wątpliwy rachunek. "Sprawa jest rozwojowa" - usłyszeliśmy ponadto w prokuraturze.
W ostatnich dniach doszło do zdecydowanego przyspieszenia w dochodzeniu. Nie wiadomo jednak, kiedy Greń ma złożyć wyjaśnienia, ani też czy ma jakieś zarzuty. "Wydział śledczy naszej prokuratury zajmuje się sprawą. Do środy, do powrotu rzecznika prasowego z urlopu, nie udzielamy żadnych informacji" - powiedziała nam Elżbieta Kosior, prokurator okręgowy.
>>>Kazimierz Greń pod lupą prokuratury
Z naszych informacji wynika jednak, że Greń jest w coraz większych opałach. "Takich faktur, jak ta, której dotyczy sprawa, jest w związku wiele" - mówi Wincenty Morycz, były prezes Podkarpackiego ZPN. "To bierze się stąd, że przez kilka lat nie było w związku wiceprezesa do spraw finansowych. Greń robił wszystko sam. Osobiście pisałem do ministra o wielu nieprawidłowościach z tym związanych. Zresztą w okręgu jest nie tylko problem z kasą, ale i z ostatnimi wyborami, które moim zdaniem były nielegalne. Dlaczego? Sześćdziesiąt procent głosujących stanowili ustępujący członkowie zarządu" -– dodaje Morycz.
Kilka miesięcy temu Greń był uznawany za wielkiego rozgrywającego. To właśnie on zorganizował Lacie całą kampanię wyborczą (chociaż sfinansował ją Grzegorz Kulikowski), wymyślił program, jeździł po Polsce i lobbował. Jak mówią znajomi Grenia, miał on nadzieję na to, że dostanie posadę sekretarza generalnego w PZPN. Jednak po wyborach Lato kompletnie się od niego odciął. Greń w ramach rewanżu udzielił kilka skandalizujących wywiadów, w których oskarżył nowego prezesa o oszukanie swoich przyjaciół oraz wyborców.