W niedzielę w 20 minucie sparingowego pojedynku z Koroną Kielce (1:1), doszło do starcia Peszki z bramkarzem kielczan Radosławem Janukiewiczem. Pomocnik Lecha doznał urazu stawu skokowego i nie mógł zejść z boiska o własnych siłach. "Żałuję strasznie, że w tej sytuacji nie odstawiłem nogi. Niestety cały czas kostka mnie boli. Przez noc nieźle spuchła i dostała kolorów. Na szczęście prześwietlenie rentgenowskie nic nie wykazało, ale muszę jeszcze zrobić badania USG" - wyjaśnił Peszko.

Reklama

Jednak, jeśli nawet kolejne badania nic nie wykażą, piłkarz może nie pojawić się w czwartek na boisku. "Lekarze powiedzieli, że w dwa dni są w stanie doprowadzić moją kostkę do zdrowia. Tylko, że stracę trzy treningi przed meczem. Z drugiej strony okres przygotowawczy przepracowałem solidnie, więc forma na pewno nie uciekła" - dodał.

Przyznał, że oglądanie kolegów w roli kibica, to bardzo niewdzięczna rola. "Strasznie przeżywałem pierwsze spotkanie i nie chciałbym po raz drugi tego doświadczyć. Nie wyobrażam sobie, że miałbym w telewizji oglądać rewanż. Nawet jeśli nie będę mógł zagrać, poproszę zarząd by zgodził się na wyjazd z kolegami do Udine. I mam nadzieję, że razem z nimi będę świętować awans do kolejnej rundy" - podkreślił.

Skrzydłowy Kolejorza przyznał, że jego zespół nie stoi w rewanżu na straconej pozycji. "Podchodzimy do meczu spokojnie, ale na jakimś luzie. Po prostu nie mamy nic do stracenia, bo jeśli nawet nie awansujemy, to nikt nam głowy nie urwie. Potrafimy jednak grać na wyjazdach, co pokazaliśmy w Rotterdamie" - podsumował Peszko.

Reklama

Rewanżowy mecz z Udinese Calcio rozegrany zostanie w czwartek o godz. 20.45.