Brożek niefortunnie upadł w starciu z bramkarzem gospodarzy Łukaszem Sapelą. Od razu został przewieziony do szpitala. Diagnoza? Uszkodzone „więzadła poboczne i więzadło właściwe rzepki, zerwana torebka stawowa ze stłuczeniem łękotek”. Brzmi fatalnie, jakby ktoś zderzył się z Gennaro Gattuso. Kolano poważnie pogruchotane, ale na szczęście - zdaniem klubowych lekarzy - Brożek nie zagra „tylko” z Cracovią i Lechem (niestety dla kadry, również z Irlandią Płn. i San Marino). Na Jagiellonię, w optymistycznym wariancie, może być już gotowy.
"Siedzimy teraz w szatni ze spuszczonymi głowami" - powiedział trener Wisły Maciej Skorża. I pewnie dalej wiślacy tak siedzą. Szanse na mistrzostwo marne, a właściciel bawiący gdzieś na Alasce się wścieka. Bezbramkowy remis z drużyną, która od dwóch miesięcy cofa się w rozwoju, rzeczywiście może denerwować.
>>>Wisła zremisowała i nie dogoniła Legii
"Zdaję sobie sprawę, że to nie jest Bełchatów, na jaki wszyscy liczymy i na jaki wszyscy czekamy" - powiedział trener GKS Rafał Ulatowski. Za Pawła Janasa bełchatowianie też nie byli drużyną, na którą wszyscy czekali. Bo po prostu grali nadspodziewanie dobrze.
Wiślacy siedzą i się smucą, bo mogli odrobić stratę do pierwszego w tabeli Lecha, ale dystans pozostał taki sam - pięć punktów. Poznaniacy strasznie męczyli się z ostatnim w tabeli Górnikiem. Gospodarze wiele razy próbowali, ale nie potrafili z bliska pokonać Krzysztofa Kotorowskiego. Spróbowali więc z dystansu. Adam Marciniak przymierzył z ponad czterdziestu metrów i trafił pod poprzeczkę. Strzał godny Roberta Carlosa. "Carlos? Nie. Koledzy mówili na mnie do tej pory Franck Ribery" - śmiał się po meczu Marciniak.
Lech jednak wymęczył remis. W 90. minucie samobója strzelił Paweł Strąk, ten sam, który skarżył się, że z niezrozumiałych względów nie chcą go w lidze austriackiej. Franciszek Smuda odsapnął, ale i tak był wściekły. "To oczywiście jeszcze nie jest forma godna mistrzostwa, musimy jeszcze sporo się namęczyć" - przyznał Tomasz Bandrowski.
Górnik nie przegrał czwartego meczu z rzędu, ale wciąż jest na dnie. Towarzystwo niezbyt ma doborowe, ale i tak ucieka zabrzanom. Piast wygrał na wyjeździe z Arką, a Cracovia pokonała Lechię. Po raz kolejny okazało się, że zmiana trenera w krakowskim klubie ze Stefana Majewskiego na Artura Płatka ulżyła nie tylko kibicom, ale i piłkarzom.
"Najlepiej dla nas by było, gdybyśmy zaczynali ten sezon od początku - z tym trenerem, po tych przygotowaniach i z próbą grania tej piłki, jaką szkoleniowiec preferuje" - powiedział Paweł Nowak. Okazuje się również, że nie trzeba biegać z laptopem i bawić się w skomplikowane analizy. Wystarczy w przerwie meczu odpowiednio potraktować piłkarzy."Nie wiem, czy to był <klasyczny op…>, ale poskutkowało" - cieszył się Dariusz Pawlusiński.
Trenera Arki Czesława Michniewicza zawiodła skuteczność, a trenera Polonii Bytom Marka Motykę - szarańcza. I to tak bardzo, że zrezygnował z pracy. "Przyszło mi przeżyć kolejną wpadkę. Przegraliśmy mecz w strasznym stylu, bardzo mnie to boli, zespół również. Wypadliśmy fatalnie. Pierwsza bramka znowu zburzyła nam cały plan taktyczny. Podaję swoje nazwisko do dyspozycji zarządu" - bił się w pierś Motyka po przegranym 0:3 meczu z Ruchem. Tak bardzo sam się skrytykował, że trudno nam dodać coś od siebie (chociaż moglibyśmy pastwić się nad zdaniem sugerującym, że przez jeden strzał, już w 37. minucie, cała taktyka wzięła w łeb i trzeba było się poddać).
Motykę więc pochwalimy. Wielu próbowało, wielu się skompromitowało, chociażby próbując, a jemu się udało, i to w 90 minut. Dzięki niemu Ruch bowiem przestał być najnudniejszą drużyną w lidze! "Może po tym zwycięstwie wreszcie niektórzy przestaną o nas tak mówić" - powiedział Wojciech Grzyb.
>>>Kolejny trener stracił pracę w Ekstraklasie
Pracę stracił, oprócz Motyki, również Jacek Zieliński. Były trener Polonii Warszawa po meczu z ŁKS (1:3) powiedział, że niedługo zacznie się pakować. Kilkadziesiąt minut później odpowiadający za transfery w Polonii (i poniekąd za jej grę) Tony Slot starał się przekonać właściciela klubu Józefa Wojciechowskiego, aby pozostawił Zielińskiego na stanowisku. "Tylu VIP-ów na trybunach, rodzina patrzy, a tu taka kompromitacja! Nie ma mowy!" - miał odpowiedzieć Wojciechowski. I los Zielińskiego został przesądzony (zastąpi go Bogusław Kaczmarek).
Zresztą być może został przesądzony na długo przed meczem z ŁKS. Mówi się, że w Polonii potworzyły się grupy, drużyna podzieliła się na tych, którzy przyszli z Groclinu, i na tych, którzy przy Konwiktorskiej grali od dawna. Jednym nie podobało się, że Zieliński faworyzuje drugich. I to nie podobało się bardzo. Daniel Mąka po golu strzelonym w piątek podbiegł do swojego (jeszcze) trenera i krzyknął: "Co, k… mać?"