Dorobek Bogusława Kaczmarka w Polonii Warszawa - nie przegrał żadnego meczu w ekstraklasie, a Polonia nadal ma szansę na Puchar Polski. Co z tego skoro po remisie 1:1 z Lechią Gdańsk Kaczmarek został zwolniony, i to trzykrotnie. Decyzja zapadła zaraz po sobotnim spotkaniu z gdańskim klubem: dziesięć minut rozmowy i koniec przygody ze stołecznym klubem.

Reklama

"Nie chcę tu robić z siebie męczennika, ale zostałem skrzywdzony. Forma rozstania boli. Czuję się z tym źle, bo inaczej to sobie wyobrażałem. Choćby w ostatnich tygodniach pracowałem dla klubu od 7 rano do 24. Jeśli ktoś nie wierzy, to niech sprawdzi. Byłem w klubie przez półtora dnia szefem biura i niektórzy się ze mnie śmiali, że jestem sekretarka szparka. A ja chciałem, żeby to normalnie funkcjonowało. Robiłem to z poczucia obowiązku" - powiedział Kaczmarek w rozmowie z "Super Expressem".

A przyczyna? Nigdy jej nie poznał, bo do rozmowy dłuższej nie doszło. Czyżby Józefowi Wojciechowskiemu zabrakło odwagi, a może po prostu argumentów? "Czytał pan wczorajsze gazety? A to Jodłowiec gra w pomocy i przez to linia obrony została rozbita. A Trałka to... Czy to są racjonalne argumenty? Zresztą powiedziałem prezesowi, że ten sposób zwolnienia i rozmowy jest obraźliwy i nie ma nic wspólnego z dobrym zachowaniem. Ja mam szacunek do prezesa Wojciechowskiego i na tym poziomie nie będę rozmawiał. Czuję wstyd i rozgoryczenie. Jednak powtarzam: godności nie można kupić. Pieniądz nie może być wyznacznikiem".