Robert Piątek: Dlaczego Bogusław Kaczmarek nie jest już trenerem Polonii? Czy zaważyły sprawy sportowe czy jakiekolwiek inne? Jak pan ocenia wyniki osiągnięte przez drużynę Polonii pod wodzą trenera Kaczmarka?
Józef Wojciechowski: Zostaliśmy zmuszeni złożyć do PZPN wniosek z prośbą o rozwiązanie umowy trenerskiej Pana Kaczmarka, ponieważ od poniedziałku przestał wykonywać swoje zadania jako trener. Między innymi nie stawił się na poniedziałkowy trening. Zaważyły więc kwestie formalne. Nie ukrywam, że nie jestem w pełni usatysfakcjonowany efektami pracy trenera.
W jakich okolicznościach doszło do rozwiązania współpracy? Według trenera został on zwolniony niedługo po meczu z Lechią, tymczasem klub jeszcze w poniedziałek dementował informacje prasowe na ten temat.
Odpowiedź jak wyżej. O rozwiązaniu kontraktu zadecyduje PZPN.
Jak pan skomentuje wypowiedzi trenera Kaczmarka, który stwierdził, że zachowuje się pan specyficznie i często nieracjonalnie?
Nie będę komentował wypowiedzi Pana Kaczmarka. Ma on prawo do swojego zdania. Pytanie tylko czy poważny partner powinien swoje opinie na mój temat wypowiadać publicznie.
Nie zgadza się pan z opinią, że działa w sposób niekonwencjonalny?
Niektórzy pana koledzy po piórze zarzucają mi brak fachowości w zarządzaniu, twierdzą że jestem laikiem. Odpowiem tak: ja zbudowałem swoją firmę od zera, od małego biura i jednej sekretarki. Teraz J.W. Construction jest spółką giełdową, ocenili mnie inwestorzy i 30 tysięcy klientów. Nie wiem, czy którykolwiek z atakujących mnie dziennikarzy osiągnął tyle co ja. Mam więc swój track record, a ci którzy formułują podobne oskarżenia, sami wystawiają sobie opinię. Nawet jeśli być może mniej znam się na sporcie, to mam swoich doradców z najwyższej półki. W tej branży również liczy się myśl biznesowa.
A nie było niekonwencjonalnym ruchem przeniesienie do Warszawy drużyny Dyskobolii Grodzisk Wlkp.?
To nie było niekonwencjonalne. To było coś czego jeszcze nie doświadczyliśmy w Polsce. Przez dwa sezony nie udało mi się awansować z Polonią do ekstraklasy. Zresztą jak widzimy, teraz po tych wszystkich aferach tym ludziom nie opłacało się awansować. Ilu z nich zostało w klubie? Pięciu. Tylu właśnie nadawało się do gry w ekstraklasie. Pozostali wiedzieli, że w przypadku awansu będą musieli szukać sobie nowych klubów. Skoro więc pojawiła się szansa, żeby kupić grupę zawodników i włączyć ich w tą starą strukturę to zrobiłem to. Biznesowo był to bardzo dobry ruch.
Biznesowo może tak, ale czy zgodny z duchem sportu?
W Stanach Zjednoczonych takie przeprowadzki są na porządku dziennym. Drużyna przenosi się z Teksasu na Florydę czy odwrotnie, bo ma licencję i chce robić widowisko tam a nie gdzie indziej.
Kibice nie mieli nic przeciwko temu? W Szczecinie i Wrocławiu mieli.
Nie, mamy dobry kontakt ze swoimi kibicami. Życzyłbym każdemu klubowi, żeby właściciel klubu miał podobne relacje z fanami. Nasi kibice są bardzo kulturalni, w Polsce mogliby wręcz służyć za wzorzec.
Skąd się więc wzięło miano ekscentryka, jakie do pana przylgnęło? Porównuje się pana do takich inwestorów jak Sabri Bekdas czy Antoni Ptak, którzy przy okazji sponsorowania klubów chcieli ubić inne interesy.
Ja nic nie chciałem ugrać.
A sprawa AZS Politechniki? Czy nie jest prawdą, że uzależnia pan dalsze finansowanie klubu siatkarskiej ekstraklasy od sfinansowania z budżetu miasta budowy drogi prowadzącej do jednego z osiedli?
Nie uzależniam finansowania AZS Politechniki od czegokolwiek, ale liczę na współpracę z miastem. Ona jest konieczna. Nie może być tak, że miasto kompletnie odetnie się od sportu, pozostawi finansowania dwóch klubów tylko mojej osobie, jednemu z wielu deweloperów działających w Warszawie. Nie takie były hasła wyborcze. Ja nie mogę wykonywać pracy za ludzi, którzy zostali do niej powołani. Tymczasem miasto zamiast pomóc chce jeszcze na tym zarabiać.
W jakich konkretnych sprawach liczy pan na lepszą współpracę z miastem?
Jest wiele aspektów. W listopadzie złożyliśmy WOSiR i pani prezydent konkretną ofertę rewitalizacji ośrodka na Marymoncie (na potrzeby Polonii -- przyp. red.). Do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Nie byłem w stanie dłużej czekać. Dlatego jesteśmy już dogadani w podwarszawskich Markach i tam zlokalizujemy naszą bazę. Drugi temat to murawa na stadionie Polonii. Według posiadanej przez nas ekspertyzy nadaje się ona tylko do natychmiastowej wymiany. Jako drużyna z czołówki ekstraklasy, bo nie mówimy tu byle jakich kopaczach, Polonia powinna grać na dobrej nawierzchni. Tacy zawodnicy jak Mierzejewski czy Majewski na nierównej płycie tracą wiele ze swojej wartości. Niestety w tym wypadku też mamy problem z przekonaniem właściciela obiektu, którym jest miasto, o konieczności przeprowadzenia remontu.
Władze miasta niewłaściwie wspierają warszawski sport?
"Niewłaściwie" to zbyt delikatne sformułowanie. Właściwszym będzie określenie "nagannie". Skoro 6-krotnie podwyższono nam czynsz za dzierżawę stadionu Polonii i w zamian za to nie wywiązano się w żadnym stopniu z obietnic, a my nie mamy na czym grać, to trudno inaczej to nazwać.
Cały czas mówimy o sprawach Polonii, a nie o Politechnice. Co władze miasta mogłyby zrobić dla tego klubu?
Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać i być pośrednikiem pomiędzy miastem a prezes Dolecką. Pani prezes najlepiej się w tym orientuje.
Ale droga nie ma nic do rzeczy?
Ta sprawa to temat poboczny, ale przy okazji naszych rozmów z miastem też ją poruszyliśmy. Chodzi jedynie o uregulowanie kwestii własności gruntów, które są przy jednym z naszych osiedli. My mamy połowę udziałów, a miasto ma drugą połowę. W związku z tym, że jest to droga miejska chcemy, żeby albo miasto odsprzedało nam swoje udziały, albo odkupiło od nas nasze. Samą drogę my jako J.W. Construction wybudujemy, mimo że do budowy dróg powołane są władze miejskie, a nie deweloperzy.
Ile kosztuje budowa tej drogi?
Nie chcę się na ten temat wypowiadać, to kwestia wyceny przez biegłego.
A ile wynosi wsparcie udzielane przez JW Construction klubowi AZS Politechnika?
Jest to kwota około 600 tysięcy złotych rocznie. Bez tego wsparcia klub nie ma szans na grę w najwyższej klasie rozgrywek. Wiem, że ten klub na mnie liczy. Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Nie wiem, jaka będzie ostateczna decyzja. Prowadzimy rozmowy w zakresie szerszym niż Politechnika. W swoim czasie podjąłem się sponsorowania dwóch klubów. A jak już raz się w to weszło, trudno jest wyjść. Jednak obydwa kluby, które wspieram są mi bliskie.
Tylko że finansowanie AZS Politechniki jest przez pana używane jako karta przetargowa po raz kolejny. Wcześniej miało to miejsce w czasie negocjacji opłat za dzierżawę stadionu wykorzystywanego przez KP Polonia. Czy ta taktyka okazała się wówczas skuteczna?
Te negocjacje wyglądały koszmarnie. Właściwie to nie były negocjacje. Zostaliśmy postawieni pod ścianą, bo musieliśmy mieć umowę, żeby uzyskać licencję na grę w ekstraklasie. Ludzie, z którymi rozmawialiśmy, doskonale wiedzieli, w jakiej sytuacji się znajdujemy i wykorzystali to. Wyznaczono nam określoną kwotę do zapłaty i tyle musimy płacić.
Przedstawiciele władz miasta też nazywają pana trudnym partnerem, który domaga się specjalnego traktowania. W czym? Choćby w tym, że czynsz jaki płacimy pan za dzierżawę stadionu Polonii nawet po podwyżce jest wielokrotnie niższy od tego, jaki płaci Legia. A jednak twardo nie chciał się pan zgodzić na zmianę.
Proszę zrozumieć, że sytuacja Polonii jest bardzo różna od sytuacji Legii. Polonia korzysta z jednego boiska do gry, nie ma żadnego boiska treningowego, bo to, które jest na Konwiktorskiej opłaca się osobno, płacąc określoną stawkę za użytkowanie, więc taki plac możemy dostać wszędzie. Mamy raptem około 50 m kw. powierzchni biurowej. Z tego co wiem Legia ma do dyspozycji cały obiekt, kilka boisk a do momentu, kiedy podpisała nową umowę dzierżawy płaciła za wszystko ok. 400 tysięcy zł. Jeżeli więc ktoś mówi co innego, to po prostu kłamie.
A prawdą jest, że istnieją długi wobec miasta w wysokości ok. 200 tys. zł pochodzące z czasów tzw. starej Polonii?
Nie chciałbym się wypowiadać na temat starej Polonii, bo nie byłem tam prezesem. JW Construction było jedynie udziałowcem klubu. Z tego co mi wiadomo, to tamta stara Polonia była winna miastu około 200 tysięcy z tytułu opłat czynszowych, ale zostały też poczynione nakłady rzeczowe na ogrzewanie płyty boiska w wysokości 350 tys. W niedawnej rozmowie, którą osobiście odbyłem z dyrektorem WOSiR panem Wilczyńskim uznaliśmy, że jest możliwość ugody sądowej, żeby te roszczenia nawzajem się zlikwidowały.
Nie tylko postawił pan na szali przyszłości siatkarzy, ale przeniósł biura klubowe z Konwiktorskiej do Ząbek. Po co była panu taka demonstracja?
To nie była żadna demonstracja. Na Konwiktorskiej po prostu nie było warunków do pracy. Biuro miało powierzchnię 20 m kw, które na dodatek funkcjonowało poza kontrolą, bo ja przecież urzęduję w Ząbkach. Dlatego przenieśliśmy to biuro wraz z pracownikami, raptem trzy osoby, a tam urządziliśmy pomieszczenie, w którym w czasie meczu można się napić kawy. Media czasem robią aferę z niczego.
Jak pan traktuje swoje zaangażowanie w KP Polonia? Nie brak takich, którzy twierdzą, że nie starczy panu cierpliwości i niedługo wyprzeda pan wszystkich wartościowych zawodników, a następnie wycofa się z klubu.
To jest nierozsądne pytanie.
Mam rozumieć, że o ile wyobraża pan sobie wycofanie z finansowania AZS Politechniki to w przypadku Polonii jest inaczej?
Zbyt mocno jestem zaangażowany w Polonię, żeby tak łatwo z niej wyjść. Nie chcę całkowicie rezygnować ze sponsorowania sportu, ale biznesmeni różnie oceniają taki sposób wydawania pieniędzy. Dlatego w Polonii ja wkładam prywatne pieniądze, a nie pieniądze firmy. J.W. Construction jest spółką giełdową i nie wszyscy udziałowcy byliby zadowoleni z tej inwestycji.
W wywiadach mówił pan o chęci ściągnięcia na lożę honorową stadionu Polonii znanych osobistości. Na razie dominują na niej ludzie lewicy. Przypadek czy takie są pańskie sympatie polityczne?
Może zobaczył pan Oleksego lub Szmajdzińskiego i dlatego pan tak mówi, zwłaszcza że są to osoby rozpoznawalne. Jednak poza nimi są inni, cała loża jest wypełniona ludźmi różnych opcji, nie wyłączając obecnie rządzącej Platformy Obywatelskiej jak również PiS.
A ile jest prawdy w pogłoskach, że zamierza pan zatrudnić w Polonii Leo Beenhakkera i Michała Listkiewicza?
To tylko pogłoski prasowe. Mam doradcę w osobie pana Slota i to mi wystarcza. Na dzień dzisiejszy pan Listkiewicz robi co innego. Pozostaje oczywiście wielkim kibicem Polonii, nie ma na Konwiktorskiej meczu, na którym by nie był, ale to wszystko co łączy go z klubem.
W klubie jest jednak pracownica o tym nazwisku, to synowa byłego prezesa PZPN.
To prawda, jednak proszę nie doszukiwać się w tym fakcie żadnego drugiego dna.
Co poza murawą należałoby jeszcze zrobić na stadionie Polonii?
Niektórym ludziom trzeba by było dołożyć trochę motywacji, żeby zaangażowali się w działanie w sensie organizacyjnym. Na dzień dzisiejszy panuje marazm. Ja nie jestem właścicielem tego obiektu. Gdybym był, zrobiłbym to, co trzeba. A co trzeba zrobić? Jeśli myślimy o grze w pucharach to przede wszystkim trzeba by było coś zrobić z budynkiem klubowym, bo on nie spełnia żadnych norm. Na razie jednak tym się nie martwię, bo jeszcze w tych pucharach nie jesteśmy.
Według planów rozbudowywane miały być także trybuny.
Nie bardzo już w to wierzę. Słowa nic nie kosztują. Będzie o czym porozmawiać wtedy, gdy zacznie się coś dziać. Na razie mamy niecałe 6 tysięcy miejsc i tym dysponujemy.
Jak więc pan postrzega samego siebie? Jako mecenasa sportu czy biznesmena próbującego na sporcie zarobić?
Jestem zbyt krótko w sporcie, żebym mógł jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jest to dla mnie zbyt nowa dziedzina, próbuje w niej swoich sił, wykorzystać mój talent menedżerski, bo jest on czasami bardziej przydatny od wiedzy stricte sportowej, a jak to zaowocuje to dopiero zobaczymy. Jeśli porozmawiamy za rok czy półtora, to wówczas będę mógł lepiej się określić.