Coraz bliżej mecz Legia - Lech. Dziewięć lat spędził pan w Poznaniu jako zawodnik. Serce bije panu mocniej podczas meczów z Kolejorzem? Czuje się pan w głębi duszy lechitą?

Reklama

Mirosław Trzeciak: Rzeczywiście, przy Bułgarskiej przeżyłem dużo pięknych chwil, ale w weekend sentymenty pójdą na bok. Mam taką naturę, że zawsze chcę wygrać, a moim obecnym pracodawcą jest Legia. A jeśli chodzi o miłość do barw klubowych, to najbliżej mi do Gwardii Koszalin, której jestem wychowankiem.

Boi się pan trochę niedzieli? Ten jeden mecz może zdecydować o mistrzostwie Polski, a co za tym idzie, rzutować na ocenę pańskiej pracy przy Łazienkowskiej.

Strach? Nic z tych rzeczy. W Warszawie presja jest cały czas, a do tego ostatnimi czasy atmosfera wokół klubu jest fatalna. Jestem przyzwyczajony do tego, że nie jestem ulubieńcem mediów, i ten jeden mecz niczego w mojej ocenie nie zmieni.

A może nie boi się pan, bo jest pan spokojny o wynik?

Spokojny to może za dużo powiedziane, ale uważam że w obecnej formie jesteśmy faworytem tego spotkania. A jeżeli nasi pomocnicy zaprezentowaliby pełnię swoich możliwości, to nasze szanse na zwycięstwo w niedzielę oceniam bardzo wysoko.

Pańska polityka, aby w pierwszej kolejności kupować zawodników z Mazowsza, potem Polaków, a na końcu graczy z zagranicy, jest nadal aktualna?

Reklama

Oczywiście. To jest ideał, do którego cały czas dążymy.

Dlaczego więc zabieracie na obóz przygotowawczy trzech czarnoskórych zawodników niemających podpisanych kontraktów z klubem, zamiast dać szansę młodym chłopakom z regionu? W ostatnim okresie Legii sprzątnięto sprzed nosa kilku utalentowanych piłkarzy pochodzących z Mazowsza.

Jeden z testowanych przez nas w zimę zawodników, Evans Chikwaikwai był królem strzelców pierwszej ligi Zimbabwe. Dobrze prezentujący się w naszej lidze Takesure Chinyama, z którego Legia jest bardzo zadowolona, królem strzelców w swoim kraju nigdy nie był. Dlatego grzechem byłoby nie przetestować takiego gracza.

Załóżmy scenariusz, że w niedzielę Legia przegra, a bramkę dla Lecha zdobędzie Robert Lewandowski, którego mogliście mieć w swojej drużynie. Nie będzie panu – osobie odpowiedzialnej za transfery - głupio?

Dlaczego? Roberta nie sprzątnięto nam wcale sprzed nosa, prowadziliśmy z nim rozmowy, nie dochodząc do porozumienia. To się zdarza. Robertowi z całego serca życzę jak najlepiej.

Legia w przyszłym sezonie będzie zapewne grać w europejskich pucharach. Czy jest szansa, że Legia wyda wreszcie dużo pieniędzy na transfery?

Bardzo mała. Będziemy raczej celować w zawodników z kartą na ręku. Ewentualnie w grę wchodzić mogą wypożyczenia. O wydawaniu pieniędzy na graczy można będzie mówić dopiero wtedy, gdy uda się kogoś dobrze sprzedać.

Czy wszystkie pieniądze z ewentualnej sprzedaży zawodników pójdą wtedy na wzmocnienia?

Na takie rozwiązanie nie możemy sobie niestety pozwolić. Jest kryzys i część zysków z transferów zostanie przeznaczona na inne wydatki.