Kto wygra - odpowiedź na to pytanie elektryzuje kibiców w całym kraju. Jan Nowicki ją zna. "Tak naprawdę nie znam się na piłce, miewam jednak intuicję i dobrze typuję wyniki meczów. Bardzo chciałbym, żeby było 1:0 dla Wisły i nie wiem dlaczego, ale taki właśnie wynik chodzi mi po głowie" – mówi.
Nie ma też wątpliwości co do tego, kto w końcowym rozrachunku będzie się cieszył ze zdobycia tytułu mistrza Polski. "Gdybym nie powiedział, że Wisła, to jaki byłby ze mnie kibic? Oczywiście, że mistrzem zostanie Wisła" - twierdzi z przekonaniem i nie zraża się tym, że inne zdanie w tej kwestii ma Olaf Lubaszenko.
"Co mu odpowiem? Czemu do mnie nie dzwonisz, do swojego drugiego ojca? (śmiech). A tak poważnie - zdziwiłbym się, gdyby Olaf powiedział co innego".
"Jeżeli Legia nie przegra w Krakowie, to jestem pewien, że będzie mistrzem" - odpowiada filmowy Olek Grom. "Panu Janowi Nowickiemu przekazuję wyrazy uszanowania, sympatii i wielkiej estymy. O ile jednak zgadzam się z nim niemal we wszystkim, o tyle w tej jednej sprawie prawdopodobnie nie zgodzimy się nigdy, co mam nadzieję nie jest przeszkodą dla naszej przyjaźni".
W swoich prognozach jest jednak ostrożniejszy. "W niedzielę niekoniecznie ktoś wygra. Dla moich sympatii całkiem atrakcyjny będzie remis. Więcej nie potrzebuję" - zdradza.
Skąd ta ostrożność? "Nawet jak jest się zagorzałym sympatykiem, to nie ma co szaleć i wymyślać jakieś abstrakcyjne scenariusze, że Legia wygra 3:0. Przewiduję, że to będzie wyrównany mecz. Wisła to bardzo dobra drużyna i remis uznam za korzystny wynik, zwłaszcza uwzględniając sytuację w tabeli" - wyjaśnia i zaraz precyzuje. "Po ostatnich meczach w Lidze Mistrzów, niesamowitą konfrontacją Realu i Barcelony w lidze hiszpańskiej czy spotkaniu naszej reprezentacji w Belfaście musimy przyznać, że piłka nożna jest całkowicie nieprzewidywalna. I za to ją kochamy. Nie ma ekspertów, znawców, życie pisze kompletnie nieprzewidywalne scenariusze. Każdy wynik, w granicach rozsądku, jest możliwy. Czy jest taki gość, który przewidział, że Barca wygra w Madrycie 6:2? Jeśli był taki, to natychmiast powinien pojechać polonezem do Wrocławia (śmiech)".
Wiele osób uważa, że niedzielny mecz będzie miał decydujące znaczenie dla rywalizacji o mistrzostwo Polski. Obydwaj aktorzy mają jednak inne zdanie. "Nie wiadomo, czy tak będzie. To raczej prasa stara się nadać temu meczowi taki wydźwięk" - uważa Nowicki.
"Spodziewamy się, że faworyci będą sobie radzić w trzech ostatnich meczach, ale - jak mówiłem - futbol jest nieprzewidywalny" - dodaje Lubaszenko. "Jeżeli jednak w niedzielę będzie jakiś zwycięzca, to stanie przed piękną i szeroką aleją prowadzącą do mistrzostwa. Z kolei przegrany będzie miał przechlapane. Będzie musiał nieźle się postarać, żeby zdobyć chociaż wicemistrzostwo".
Obydwaj panowie nie będą na żywo emocjonować się grą swoich drużyn. "Szczerze mówiąc, wolę obejrzeć ten mecz w wielkim skupieniu przed telewizorem" - zdradza Lubaszenko. Z kolei Nowickiemu przeszkadzają w pójściu na stadion obowiązki zawodowe.
"Obecnie jeżdżę po kraju, promując film Jacka Bławuta <Jeszcze nie wieczór>, w którym miałem przyjemność zagrać. Nie ma mnie więc w Krakowie, choć oczywiście bardzo żałuję, że nie zasiądę na trybunach" - mówi. I zaraz dodaje: "Ale może to i lepiej, bowiem jak jestem na meczach z Legią to przeważnie górą jest drużyna ze stolicy, a jeśli już wygrywa Wisła, to po byle jakim meczu".
Ma też jedno życzenie. "Chciałbym, żeby temu wspaniałemu wydarzeniu nie towarzyszyły żadne awantury, dziadostwo. Niech ten mecz ma klasę, będzie starciem dwóch wielkich drużyn" - mówi.