Mariusz Jop, który wystąpił o rozwód, zarzuca swojej żonie nieuczciwość. Ich poważne kłopoty małżeńskie zaczęły się dopiero w Rosji, gdzie Jop grał w zespole FK Moskwa.

Reklama

"W Rosji kobiety traktuje się gorzej niż w Polsce. Tam one są dodatkiem do mężczyzny. Mój mąż wsiąknął w to, nie żałował sobie niczego. Znosiłam wiele i dzisiaj widzę, że to był błąd. Nie powinnam była pewnych spraw bagatelizować" - mówi pani Anna. "Byłam głupia i zaślepiona, bo głęboko wierzyłam, że wszystko się ułoży. Dwa lata temu wróciłam do Polski z powodu choroby syna. On został tam sam, przylatywał do kraju coraz rzadziej. Pieniądze wzięły górę. Dopiero teraz, gdy zbliża się rozprawa rozwodowa, pojawia się częściej i stara się być dobrym ojcem" - podkreśla żona reprezentacyjnego obrońcy.

Największym problemem państwa Jopów jest podział majątku. Według pani Anny jej mąż chce dać jej nauczkę i ograniczyć środki do życia. Mimo, że są właścicielami komfortowego domu oraz trzech mieszkań w Krakowie, pani Anna wraz z dwójką dzieci: Kacprem i Julią od kilku tygodni mieszka w wynajętym mieszkanku na jednym z krakowskich osiedli. Miała dosyć ciągłych przepychanek z mężem. "Mój mąż posunął się do tego, że założył mi podsłuch na telefonie i przez długi czas kontrolował moje rozmowy. To niewyobrażalne" - ze łzami w oczach opowiada Anna Jop, która nie ma wątpliwości, że postępowanie jej męża jest godne potępienia.

"Człowiek, który zarabia miesięcznie tak olbrzymie pieniądze, proponuje alimenty dla swoich własnych dzieci po tysiąc złotych. Na syna o 500 złotych więcej, bo od dawna choruje. Wiem, że dla wielu ludzi to duże pieniądze, ale reprezentant Polski nauczył swoją rodzinę, a w szczególności swoje dzieci, czegoś innego, a teraz chce nas upokorzyć i zgnoić" - mówi żona Mariusza Jopa.

Reklama