Hańba, wstyd, kompromitacja... Wydawałoby się, że przez ostatnie 13 lat klęsk i porażek w eliminacjach Ligi mistrzów już nic nas nie zaskoczy. O ile jednak przegrane Wisły z Anderlechtem Bruksela, czy Panathinaikosem Ateny - nie wspominając już o Realu Madryt , czy Barcelonie -można było wkalkulować w sportowe ryzyko porażki, o tyle przegrana z Levadią jest kompletnie niewytłumaczalna. Porażka z mistrzami Estonii to po prostu wstyd i tyle.

Reklama

Żaden z zawodników Levadii nie grał nigdy w finałach mistrzostw świata, czy Europy. Nie występował w zachodnim klubie. W swojej reprezentacji przyzwyczajony jest do porażek. A mimo to,patrząc na determinację Livadii można było odnieść wrażenie, że to właśnie Estończykom bardziej zależy na wygranej.

Gra Białej Gwiazdy była nudna, do bólu przewidywalna. Każdy atak wyprowadzany był w jednostajnym, żółwim tempie. Siła napędową i najlepszym zawodnikiem zespołu był defensywny pomocnik - Radosław Sobolewski. Mimo, że w końcówce spotkania wypruwał sobie żyły, zdało się to na nic. Wisła nie miała żadnego pomysłu na wygranie z Levadią.

Skorża w pięknym stylu zlekceważył rywala - przyznał się do tego na poniedziałkowej konferencji prasowej. Kelnerzy z Estonii okazali się jednak ambitnymi i walecznymi piłkarzami. Niestety tych cech wolicjonarnych zabrakło u mistrzów Polski. W efekcie Wisła dokonała czegoś, co wydawałoby się niewykonalne - pożegnała się z Ligą Mistrzów najszybciej w historii występów polskich drużyn w tych rozgrywkach.

Reklama

Właściciel klubu Bogusław Cupiał na pewno dokona radykalnych zmian. Słuchając jego wczorajszych słów można dojść do wniosku, że Białą Gwiazdę czeka w najbliższym czasie prawdziwa rewolucja. Podczas pomeczowego bankietu, gdzie długo i wylewnie gratulował awansu właścicielowi Levadii Wiktorowi Lewadzie, o Skorży wypowiadał się mało pochlebnie.

Dla kibiców Białej Gwiazdy postawa właściciela może być jednak budująca. Każdy toast na bankiecie Lewady wznoszony był za „odbudowę wielkiej Wisły”. Na czym będzie polegać ten proces? Zdaniem dobrze poinformowanych na wymianie trenera. Skorża rozważał dymisję. W czwartek ma spotkać się z władzami klubu i zadecydować o tym, czy sam poda się do dymisji, czy poczeka aż zostanie wyrzucony. Teoretycznie po tak kompromitującej klęsce trener Wisły powinien sam zrezygnować z pracy, ale względy finansowe mogą zadecydować o tym, że poczeka aż Cupiał go wyrzuci.

Skorża ma bowiem kontrakt do końca maja. W tym czasie zarobi w Krakowie około pół miliona złotych i raczej z własnej woli nie zrezygnuje z takich pieniędzy.

Reklama

Po meczu trener Wisły był przybity i załamany porażką z estońskimi amatorami. "Proszę, by nie krytykować za ten mecz piłkarzy, nie mogli dać z siebie więcej" - wykrztusił z siebie na konferencji prasowej. "Wszystko biorę na siebie. Odpadliśmy, bo popełniłem błąd w sztuce trenerskiej. Ten mecz to było dla mnie to piłkarskie Waterloo. Nie będę rozmawiać o dymisji, bo nie chce podejmować decyzji na gorąco. Dam sobie kilkanaście godzin na przemyślenie sprawy. To jednak bardzo trudny moment dla mnie i drużyny. Trzeba się poważnie zastanowić, w którym kierunku teraz powinniśmy pójść. Są takie porażki w sporcie, które trudno wytłumaczyć. Na pewno drużyna zagrała dobry mecz, a zawodnicy dali z siebie wszystko. Stworzyliśmy kilka sytuacji, ale zabrakło skuteczności. Do ostatnich minut walczyliśmy o awans, ale fortuna była po stronieLevadii" - tłumaczył się trener, który przegrał eliminacje Ligi Mistrzów w najbardziej kompromitującym stylu odkąd przed 17-laty powstały te rozgrywki.

Prezes Wisły Marek Wilczek robił dobrą minę do złej gry, bo tak jak Skorża pewnie straci prace w Krakowie. "Musimy zweryfikować plany budżetowe i niewykluczone, że z tego powodu sprzedamy niektórych piłkarzy" - powiedział Wilczek. "Straciliśmy co najmniej dwa miliony euro. Na temat planowanej rewolucji nie będę się wypowiadać. Trener Skorża? Ma dalej trenować drużynę, a teraz jego celem jest mistrzostwo Polski. Trener zastanawia się nad dymisją? Być może, ale to jego sprawa. Budżetowo to dla mnie najtrudniejszy moment jako dla prezesa, bo straciliśmy więcej pieniędzy niż w poprzednim roku. Zakładaliśmy co najmniej awans do Ligi Europejskiej. Ale teraz trzeba się ratować zdobyciem mistrzostwa Polski. Spółka działa jednak dalej. Na polską ligę mamy bardzo mocny skład" - optymistycznie zakładał Wilczek.

Cupiał gratulował Lewadzie i życzył mu awansu do fazy grupowej. Po meczu był w dobrym humorze mimo wstydliwej porażki. Wszyscy „wtajemniczeni” wiedzą już jaki pomysł na odbudowę Wisły ma szef Telefoniki. Jego ulubiony trener Franciszek Smuda tylko czeka na sygnał od swojego przyjaciela, żeby objąć rządy w Wiśle. Lepszego momentu na zmiany Cupiał nie znajdzie. Skorża, a także dyrektor sportowy Jacek Bednarz, nic nowego w Krakowie już nie wymyślą. Wisłę od kompletnego upadku może uratować tylko taki szczęściarz jak Smuda.