Czy rzeczywiście uda mu się doprowadzić klub do drugiego z rzędu mistrzostwa? "Po tym, czego dokonałem w Brazylii, nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych" - opowiada butnie Tevez. O co chodzi? Otóż ten 24-letni napastnik stał się w 2005 roku największym ulubieńcem kibiców w kraju Pelego. To niesamowite, jeśli wziąć pod uwagę odwieczne animozje między obydwoma krajami - pisze DZIENNIK.

Reklama

Tevez przekonał do siebie ludzi kapitalną grą w barwach Corinthians. Zdobył dla klubu 20 bramek w lidze, dzięki czemu został wicekrólem strzelców. Zachwyceni fani wybrali go najlepszym piłkarzem sezonu. To pierwszy od 1976 roku gracz spoza Brazylii, który otrzymał to wyróżnienie. Na organizowany potem w Sao Paolo czat ze zwycięzcą weszło aż 16 tysięcy osób. Nawet sam Ronaldinho przyciągnął swego czasu o cztery tysiące internautów mniej.

Argentyńczyk dokonał czegoś jeszcze - został kapitanem Corinthians. O tym, że miał olbrzymi wpływ na drużynę, świadczy taka oto historia. Pewnego dnia znudzony sambą Tevez powiedział kolegom, że od jutra w szatni wszyscy będą słuchać cumbii. Nikt nie zaprotestował ani słowem. Od tego czasu przez pół roku przed treningami wszyscy musieli słuchać ulubionej muzyki 21-letniego Argentyńczyka.

Swój silny charakter piłkarz zademonstrował też w West Ham, w którym znalazł się w czasie poprzednich wakacji. W grudniu 2006 roku powiedział - "Nie rozumiem, dlaczego Alan Pardew nadal jest naszym trenerem. Ten facet nie ma pomysłu na grę". Niedługo potem szkoleniowcowi podziękowano...

Król strzelców igrzysk w Atenach - 8 goli w 6 meczach - stał się w londyńskim klubie gwiazdą numer 1 głównie dzięki kapitalnej postawie w meczu z Manchesterem United. Jego zespół wygrał 1:0, zapewniając sobie utrzymanie w Premiership. Najlepszy na boisku był oczywiście zdobywca jedynej bramki Tevez.

Nic dziwnego, że kibice, a zarazem czytelnicy gazety "Hammer News", wybrali go potem graczem roku w West Ham - Argentyńczyk to prawdziwy kolekcjoner trofeów, w latach 2003--05 wygrywał plebiscyt gazety "El Pais" na najlepszego latynoskiego piłkarza spośród tych, którzy grają w Ameryce Południowej - a działacze klubu uparli się, by nie puścić zawodnika. Ich spór z szefami Manchesteru United stał się tak ostry, że musiała interweniować FIFA. Sytuację komplikował jeszcze fakt, że właścicielem części karty zawodnika jest firma MSI, która chciałaby zgarnąć za jego ewentualny transfer pokaźną prowizję.

"Rzeczywiście, mieliśmy problemy z pozyskaniem Carlosa. Ale to już przeszłość. Teraz sytuacja się wyjaśniła. Chłopak będzie strzelał gole dla Manchesteru" - uspokaja Ferguson. A kibice "Czerwonych Diabłów" zacierają ręce ze szczęścia. "Skoro bez van Nistelrooya wygraliśmy ligę, to z Tevezem powinniśmy zdeklasować rywali. No, chyba że ten szarlatan Jose Mourinho wymyśli coś, co nas zaskoczy" - śmieje się Gary Neville, obrońca Manchesteru United.

Reklama

"Jeśli jestem w formie, taranuje wszystko jak czołg. Gości z Chelsea także rozjadę" - podsumowuje pewny siebie Tevez. Kto wie, czy Manchester nie będzie ostatnim klubem w jego karierze. Piłkarz przyrzekł bowiem sobie, że zakończy karierę w wieku 28 lat, a więc już za cztery sezony.

Skąd taki oryginalny pomysł? "Do tego czasu chcę zdobyć wiele pucharów i pieniędzy. Tak dużo, że dalsze granie nie będzie miało już sensu" - uzasadnia Tevez.