Potwierdziły się przedmeczowe obawy trenera Legii Warszawa Macieja Skorży odnośnie dobrze zorganizowanego zespołu z Zabrza. Było to uzasadnione, bo w dwóch poprzednich kolejkach podopieczni Adama Nawałki pokonali Lecha Poznań (2:0), a wcześniej Wisłę Kraków (1:0). Przed niedzielnym meczem zapowiadali zwycięstwo, choć mecz zaczęli dosyć asekuracyjnie. W pierwszej części spotkania gospodarze mieli sporą przewagę, ale nie potrafili wykorzystać stwarzanych okazji. Najlepszą zmarnował Ivica Vrdoljak, po którego strzale w 16. minucie piłka przeleciała nad poprzeczką.

Reklama

Sześć minut wcześniej w sytuacji sam na sam z bramkarzem Legii znalazł się Daniel Sikorski - syn Witolda (również napastnika), który w latach 80-tych grał w barwach stołecznego klubu. 23-latek z austriackim paszportem jednak minimalnie się pomylił. Zimnej krwi nie zabrakło mu już w 53. minucie, kiedy po błędzie obrońców piłka znalazła się tuż przed linią bramkową, a najbliżej do niej miał właśnie Sikorski i nie zmarnował okazji. Przy stracie gola swój udział miał jednak Kostiantyn Makhnowskij, który od kilku meczów zastępuje Marijana Antolovicia (ten nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych).

Po stracie bramki gospodarze rzucili się do bardziej zdecydowanych ataków, ale nie trwało to długo. Piłkarze Górnika wyprowadzali groźne kontrataki, co skutecznie studziło zapędy legionistów. Wyrównujący gol padł na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, kiedy Tomasz Kiełbowicz dośrodkował z rzutu wolnego, a Miroslav Radović przeciął lot piłki i głową skierował ją do bramki. Goście nie zdążyli się otrząsnąć po stracie bramki, a już musieli przełknąć gorycz porażki. Dwie minuty później Kiełbowicz dośrodkował z kilku metrów dalej, a akcję zamykał Bruno Mezenga i strzałem przy słupku zapewnił Legii zwycięstwo.