"Wpadli do mojego domu, a kiedy zorientowali się, że zaszła pomyłka, przeprosili i wyszli" - mówi Mateusz Janiszewski w rozmowie z redakcją Kontakt 24.
Do zdarzenia miało dojść we wtorek o godzinie 7:00 w jednym z bloków na warszawskiej Pradze Południe. "Kazali mi uklęknąć i wymierzyli w moją stronę broń. Przeszukali mieszkanie, sprawdzili, czy oprócz mnie nikt w nim nie przebywa. Po chwili jeden z nich powiedział: >>To nie on<<, po czym przeprosili za pomyłkę i wyszli. Rozumiem, że chodziło o >>Starucha<<. Straciłem dużo nerwów i zdrowia także" - relacjonuje poszkodowany.
Policja zaprzecza, by wobec mężczyzny użyto siły. "Działania były prowadzone zgodnie z nakazem prokuratorskim" - zapewnia Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji.