W czwartek Wydział Dyscypliny PZPN ukarał zawodnika półroczną dyskwalifikacją za udział w "ustawieniu" meczu Cracovia - Zagłębie w 2006 roku. Teraz związek musi przesłać na niemiecki adres Piszczka uzasadnienie decyzji. Od tego momentu gracz BVB będzie miał 2 tygodnie na odwołanie się do Związkowego Trybunału Piłkarskiego - drugiej instancji PZPN.
Problem pojawia się właśnie w tym momencie. Jutro minie rok od kiedy padł wyrok Wydziału Dyscypliny w sprawie Hermesa, gracza Korony, który również został ukarany za korupcję. Zawodnik odwołał się, ale jego wnioskiem PZPN do tej pory się nie zajął. Jeśli związek będzie równie "szybko" rozpatrywał sprawę Piszczka, a następnie podtrzyma dyskwalifikację, to termin banicji reprezentacyjnego obrońcy zahaczyć może o mecze Euro 2012 - informuje "Gazeta Wyborcza".
Póki co, Piszczek może grać w reprezentacji. Co więcej, nawet jeśli kara zostanie podtrzymana, nie przeszkodzi mu to w udziale w rozgrywkach Bundesligi, gdzie polskie prawo związkowe nie obowiązuje. Niby oczywiste, ale przykład obrońcy Wisły Kraków, Marko Jovanovicia, pokazuje, że może być inaczej. Gracz został ukarany przez serbską federację za obrażanie klubu Vojvodovina Nowy Sad. Gdy Wisła zakupiła zawodnika, Serbowie przysłali jego certyfikat razem z pismem, w którym zawarto zastrzeżenie, że kara musi także obowiązywać w polskiej Ekstraklasie.