Z rozmowy z portalem sport.pl wynika jasno: Polska nie miała szans na osiągnięcie sukcesu podczas Euro 2012. Dlaczego? Głos ma nasz najlepszy napastnik.
Nie jesteśmy gorsi od Czechów. Trener miał dużo czasu, by nas przygotować do najważniejszej imprezy życia. Nie zrobił tego. Gryzie mnie to strasznie - mówi Robert Lewandowski.
Jego zdaniem piłkarze poddani zostali zbyt dużym obciążeniom. Mówiąc krótko, zostali "zajechani" fizycznie w okresie przygotowawczym.
Nie zaliczaliśmy się do faworytów, byliśmy najsłabszą drużyną rankingu FIFA. Skoro jednak wiedzieliśmy, że może nam zabraknąć umiejętności, to przynajmniej powinniśmy być idealnie przygotowani fizycznie. Tak, żeby zabiegać i zamęczyć rywali. Ale przygotowanie nie wyglądało tak, jak powinno. Nie chciałem narzekać podczas majowego zgrupowania w Austrii, ale czułem, że trzeba przystopować z intensywnością. Obciążenia, które mieliśmy, były większe niż w trakcie przygotowań do sezonu. Akumulatory trzeba było podładować, my przesadziliśmy z zajęciami na siłowni. Na Euro nie funkcjonowaliśmy, jak należy. Naprawdę chciałbym powiedzieć, że byliśmy dobrze przygotowani. Ale nie byliśmy. Sam po sobie to czułem - stwierdził "Lewy".
Dodaje, że po paru dniach piłkarze zdecydowali się porozmawiać o tym z trenerem Smudą.
Po paru dniach daliśmy sygnały, że śruba została przykręcona za mocno. Zbyt dużo było statycznych ćwiczeń na siłowni, za mało zajęć z piłkami. To my wyszliśmy z inicjatywą rozmowy. Nie chcieliśmy przesadzać, bo jesteśmy od grania. Interweniowaliśmy dopiero, kiedy granica była przekraczana. Ale i tak tych rozmów było sporo - ujawnia Lewandowski.
Gwiazda Borussi Dortmund odsłonił także kulisy tego, co działo się w szatni. Oto jego relacja.
Z Grecją do przerwy było 1:0, rywale w osłabieniu. A w szatni cisza. Powiedziałem, że musimy strzelić drugiego gola, by być pewnym wygranej. Trener tonował bojowe nastroje. Mówił, żeby grać spokojnie i czekać. W drugiej połowie nie dokonywał zmian, choć brakowało sił i zmiennicy by się przydali. Trener bał się chyba zaufać rezerwowym. A oni byli później przygaszeni, bali się ryzykować. Dziwię się, że pozwoliliśmy Grekom atakować. Powinniśmy ich dobić zaraz po przerwie. No i rozumiem, że z ofensywnie nastawioną Rosją zagraliśmy ostrożniej, z trzema defensywnymi pomocnikami, ale czemu wyszliśmy na Czechów w ustawieniu 4-3-2-1? Przecież musieliśmy wygrać. Zagraliśmy słabo, nie stwarzaliśmy sobie sytuacji do strzelenia gola. Wróciliśmy do stylu sprzed dwóch lat i porażki 0:3 z Kamerunem. O wszystkim decydował trener. My robiliśmy to, co mówił. Zostawiliśmy na boisku mnóstwo zdrowia, ale to było za mało - mówi Lewandowski.
Piłkarz sugeruje w rozmowie ze sport.pl, że Euro zwyczajnie Franciszka Smudę przerosło.
Po trenerze było widać zdenerwowanie i presję. Na mnie nie miało to wpływu. Myślałem, co zrobić, by zagrać jak najlepiej. Niepewność minęła mi po paru minutach z Grecją.Ale wydaje mi się, że na takiej imprezie powinniśmy mieć opracowane warianty na różne okoliczności. Nie mieliśmy. W przerwach nie było merytorycznej rozmowy. Sami ustalaliśmy, jak gramy i jak mamy zachowywać się na boisku. Trener nie milczał, niby coś mówił, ale może nie bardzo wiedział, co powiedzieć? Teraz łatwo zrzucić winę na niego. Nie chcę go obrażać, przecież zbudował zespół na eliminacje. W pewnych momentach brakowało mi jego słów, które coś by dla nas znaczyły i z których dowiedzielibyśmy się czegoś nowego - wyjaśnił "Lewy".
Na Euro nie wiedzieliśmy, co robić po odbiorze. Wszystko opierało się na indywidualnych akcjach. Gdy rywal zamykał skrzydła, nie mieliśmy pomysłu na rozegranie akcji środkiem. Bo tego nie ćwiczyliśmy - dodał piłkarz.
Lewandowski uważa, że zawiedli też sami piłkarze, ale dodaje: Na końcu to my wychodziliśmy na boisko. Ale jeśli nie działały te wszystkie niuanse, to trudno o wynik. Jeśli wszystko byłoby ułożone jak trzeba, awans byłby realniejszy.
"Lewy" ujawnia także, co działo się przed meczem z Rosją. Trener miał powiedzieć: "Przez pierwsze dziesięć minut grajcie spokojnie, a potem na nich ruszycie". Piłkarze postanowili jednak zrobić odwrotnie, najpierw ruszyć i zobaczyć, co się będzie działo.
Wydawało nam się, że to, co ustaliliśmy, jest rozsądniejsze od tego, co mówił trener. Trener się bał. My nie chcieliśmy nakręcać się negatywnie, ciągle gadać, że jest źle. Wychodziliśmy grać jak najlepiej. Wiem, że w największym stopniu to my, piłkarze, odpowiadamy za wynik. Ale niektóre sprawy utrudniły nam, by był pozytywny - stwierdził Lewandowski.
Nie była wina Ludo (obraniaka - red.), że biegał daleko za mną, bo nikt mu nie wytłumaczył, jak ma grać i jak się ustawić. Nie ćwiczyliśmy tego. Piłka na skrzydło i zobaczymy, co wyjdzie. To był nasz pomysł na Euro - podsumował "Lewy".
Piłkarz na koniec wyraził nadzieję, że nowy trener reprezentacji Waldemar Fornalik będzie potrafił wydobyć z piłkarzy "to, co najlepsze".
Liczę, że wybierze współpracowników, których chce. Chciałbym widzieć, że jego treningi są sensowne, że jest komunikatywny i ma pomysł na drużynę. Nie zaczyna od zera, nie musi budować kadry od początku - dodał Lewandowski.