Koszmar wodny na Stadionie Narodowym. Boisko było wieczorem w fatalnym stanie po ulewnym deszczu. Delegaci FIFA przez długi czas debatowali, czy da się puścić grę. Nawet bramkarz Przemysław Tytoń mówił, że w takich warunkach nie da się grać.

Pytanie - dlaczego nie zamknięto dachu? Nie można było tego robić w czasie ulewy, ponieważ - jak twierdzą eksperci TVP - leżało na nim za dużo wody i zasunięcie go spowodowałoby katastrofę.

Reklama

Dlaczego nie zrobiono tego wcześniej? Trening odbył się przy otwartym dachu, a to oznacza, że zgodnie z przepisami FIFA, mecz powinien odbyć się w takich samych warunkach.

Obaj trenerzy - informował komentator TVP Włodzimierz Szaranowicz - nie chcieli, by piłkarze grali w takich warunkach.

Kilku kibiców wkroczyło na murawę. Biegli po wodzie, potem zrobili efektowny pad w kałużę. Dopiero po chwili sytuację opanowały służby porządkowe. Nie wiadomo, czy FIFA ukarze PZPN za to naruszenie bezpieczeństwa.

Reklama

Mecz przełożono na środę na godzinę 17. Oczywiście pod warunkiem, że uda się doprowadzić murawę do porządku.