60-letni Boniek, były znakomity piłkarz, 80-krotny reprezentant kraju, kieruje PZPN od 2012 roku. Wcześniej był m.in. wiceprezesem.

Wojciechowskiego, właściciela i przewodniczącego rady nadzorczej firmy J.W. Construction Holding S.A., w trakcie głosowania nie było na sali. Była to forma protestu przeciw sposobowi głosowania przy pomocy elektronicznych maszynek.

Reklama

"Przykro mi, że zaszła taka sytuacja. Szkoda mi Józefa Wojciechowskiego, bo to fajny, porządny człowiek. Tak jednak jest, gdy ktoś mówi słabemu piłkarzowi, że potrafi grać. Otoczyli go ludzie, którzy mu coś wmówili" - powiedział tuż po wyborach Boniek.

Prezes PZPN zauważył, że jego rywal miał przed zjazdem 16 rekomendacji i dostał w piątek tyle samo głosów.

"Oczywiście nie wiem, czy to byli ci sami ludzie, ale mnie to kompletnie nie interesuje. Jestem usatysfakcjonowany, bo w przeszłości zdarzało się, że prezesi po czterech latach kadencji mieli +połamane nogi+. Jestem człowiekiem, który coś w piłce zrobił, znają mnie na całym świecie i zakończenie prezesury z +połamanymi nogami+ na pewno by mi w życiu przeszkadzało" - przyznał.

Nie był też zaskoczony wczesnym opuszczeniem sali przez Wojciechowskiego.

"Myślałem nawet, że wycofa się wcześniej. Niestety, dochodziły do niego tylko głosy ludzi, którzy mu wmawiali nie wiadomo co. Wczoraj wieczorem mówili, że mają 70-80 głosów. Jeżeli ktoś ma tyle głosów, to go nie interesuje, jaka jest metoda wyborów, bo i tak wygra. Natomiast cała ta szopka z głosowaniami, jakoby poprzez maszynki nie było tajne, a oni sami w swoich biznesowych kwestiach tak głosują, jest troszeczkę śmieszna" - ocenił.

Reklama

Jak dodał, szanuje swojego przeciwnika w piątkowych wyborach.

"Jestem prezesem, pewnie w tym momencie byłoby mi łatwiej pastwić się nad rywalem, ale mam szacunek do pana Wojciechowskiego, za to co w życiu zrobił. Jednak jeżeli ma się wokół siebie ludzi, którzy w życiu karmią się nienawiścią, a nie ideami, tak to wygląda. Ja nigdy takiego sposobu w moim życiu nie miałem" - stwierdził Boniek.

Współpracujący z Wojciechowskim byli piłkarze reprezentacji - Cezary Kucharski i Radosław Majdan - złożyli niedawno pismo u ministra sportu, w którym poruszali temat m.in. miejsca zamieszkania Bońka i tego, gdzie płaci podatki, a także kwestię zaangażowania szefa PZPN w reklamę firmy bukmacherskiej.

"Jutro wieczorem wyjeżdżam na cztery dni, bo mam potrzebę lekkiej kuracji, żeby się od tego wszystkiego odciąć. I naładować na nowo, bo nie było łatwo słuchać od trzech tygodni zarzutów, które były absolutnie absurdalne" - odparł Boniek.

Wiceprezesami PZPN zostali Eugeniusz Nowak, Marek Koźmiński, Andrzej Padewski, Cezary Kulesza i Jan Bednarek. Trzech z kandydatów zgodnie ze statutem zaproponował Boniek.

Nowak, szef Kujawsko-Pomorskiego ZPN i krajan Bońka z Bydgoszczy, ponownie został wybrany na wiceprezesa ds. organizacyjno-finansowych. Sprawami zagranicznymi, ale też - co podkreślił prezes PZPN - relacjami z samorządami, będzie się zajmował Andrzej Padewski. Działacz na co dzień kierujący Dolnośląskim ZPN zastąpi w tej roli Marka Koźmińskiego. Były reprezentacyjny piłkarz będzie w nowej kadencji wiceprezesem ds. szkoleniowych, zastępując Romana Koseckiego, który postanowił odejść ze związku.

Delegaci pozytywnie zweryfikowali też zgłoszone oficjalnie przed zjazdem kandydatury prezesa Jagiellonii Białystok Cezarego Kuleszy na wiceprezesa związku ds. futbolu profesjonalnego oraz Jana Bednarka - ds. piłkarstwa amatorskiego. Ten ostatni pełnił tę funkcję już w dwóch ostatnich kadencjach.

Członkiem zarządu z nominacji klubów ekstraklasy został przedstawiciel Cracovii Jakub Tabisz, a kluby pierwszej ligi będzie reprezentować w tym gremium Martyna Pajączek z Miedzi Legnica.

Zachowanie status quo we władzach PZPN chwali wiele osób ze środowiska piłkarskiego. Były bramkarz reprezentacji Jan Tomaszewski przypomniał, w jak złej sytuacji przejmował Boniek stery piłkarskiej centrali.

"Trzeba pamiętać, kto postawił na Nawałkę w roli selekcjonera. To ma przełożenie, bo od kiedy Boniek jest prezesem ze stadionów zniknęły brzydkie okrzyki o PZPN, a mecz reprezentacji jest świętem" – podkreślił.

Obrady zjazdu rozpoczęły się od debaty nad sposobem wyłonienia prezesa PZPN. Wniosek o głosowanie kartami i wrzucanie ich do urny złożył delegat Małopolskiego ZPN Janusz Hańderek, były przewodniczący Komisji Rewizyjnej PZPN. Argumentował, że zapewniłoby to całkowitą tajność wyborów i ucięłoby wszelkie spekulacje na ten temat. Sprzeciwiał się temu Boniek.

Delegaci nie poparli propozycji Hańderka - w głosowaniu uczestniczyło 112 osób, z czego za jego wnioskiem było 18, przeciw - 93, a jedna się wstrzymała.

Wojciechowski tuż po decyzji delegatów zapowiedział, że w takim razie on nie będzie brał udziału w przegłosowanej właśnie formie wyborów. "Nie mam zamiaru uczestniczyć w takiej farsie, w takiej formie głosowania" - powiedział dziennikarzom i dodał, że jego prawnicy podejmą decyzję, czy zaskarżyć taką formę wyłaniania prezesa.

Przed głosowaniem przewodniczący komisji wyborczej Januariusz Stodolny potwierdził, że posiada pisemne potwierdzenie obu kandydatów o chęci startu w wyborach.

Dyrektor departamentu prawnego PZPN Andrzej Wach zwrócił jednak uwagę na nietypowość sytuacji, że kandydata nie ma na sali obrad. W jego ocenie takie zachowanie kandydata można interpretować jako wycofanie się z wyborów.

Wobec dalszych wątpliwości części sali, czy wybory będą zgodne z prawem, Krzysztof Malinowski, który w zakończonej w piątek oficjalnie kadencji był członkiem zarządu i rzecznikiem prawa związkowego, podkreślił: "Załatwmy to na sali obrad, a nie na sali rozpraw". Nawiązał w ten sposób do słów Wojciechowskiego, że jego prawnicy zdecydują, czy wybory za pomocą maszynek zostaną zaskarżone do sądu.

Boniek rozpoczynając swoje przemówienie jako kandydata stwierdził, że znajduje się w dziwnej sytuacji. "Walczę bowiem z kimś, kogo nie ma" - zauważył.

Ostatecznie wybory prezesa PZPN odbyły się metodą elektroniczną.