Ostatnie tygodnie były dla Jelenia najcięższymi w karierze. Polak nie strzelił gola w dziewięciu meczach ligowych. W związku z tym Jeleń, najlepszy strzelec zespołu w poprzednim sezonie (15 bramek), stał się w klubowej hierarchii... napastnikiem numer pięć.

Najlepszy dowód na potwierdzenie tej tezy mieliśmy w sobotnim spotkaniu, w którym trener Auxerre Jean Fernandez zagrał systemem 4-3-3. Nie dość, że dla Polaka nie znalazło się miejsce wśród trzech atakujących pierwszego składu, to jeszcze był dopiero drugim snajperem wchodzącym z ławki. Przed nim na boisko wszedł mało znany Dennis Oliech, który wcześniej nie sprawdził się w Nantes (32 mecze, 4 gole)...

"Ostatnio byłem załamany tym, że tracę zaufanie Fernandeza. Było na tyle źle, że zastanawiałem się, czy nie poprosić szkoleniowca o transfer do innego zespołu. No cóż, jak człowiekowi nie idzie, to do głowy przychodzą głupie myśli" - mówi DZIENNIKOWI Jeleń.

Wydaje się jednak, że francuski trener niebawem zmieni swoją prywatną klasyfikację napastników. Wszystko przez kapitalny występ Jelenia, który pierwsze dwie bramki zdobył w ciągu 120 sekund od pojawienia się na murawie w 71. minucie (trzecią dołożył w ostatniej minucie gry)! Wszystkie trafienia Polaka były podobne - za każdym razem strzelał z kilku metrów do pustej bramki. Raz głową i dwa razy nogą.

Napastnik Auxerre będzie zapewne śnić się piłkarzom Lorient w najgorszych koszmarach - w trzech meczach przeciwko tej drużynie Polak trafiał bowiem aż 5 razy! "Jeleń stał się we Francji bohaterem weekendu. Mówi się o nim w programach telewizyjnych i radiowych, jego trafienia są przypominane aż do znudzenia. Dziennikarze podkreślają, że wszedł na boisko przy stanie 1:2 i kompletnie zmienił obraz gry" - opowiada Tadeusz Fogiel, mieszkający we Francji menedżer piłkarski.

"Moja forma nie pojawiła się ot tak, nagle. Byłem w dobrej dyspozycji od kilku tygodni, na treningach wyglądałem lepiej od innych napastników. Niestety, nie miało to przełożenia na boisku. Do soboty. Liczę, że teraz będę trafiał do siatki coraz częściej. Zarówno w Auxerre, jak i w kadrze. Marzę, by do niej wrócić po półrocznej nieobecności" - opowiada DZIENNIKOWI Jeleń, który zaliczył w sobotę pierwszy hat-trick w lidze francuskiej, a trzeci na poziomie ekstraklasy w karierze. Dwa poprzednie zanotował w meczach Wisły Płock: z Pogonią Szczecin (4:1, 2002 r.) i Polonią Warszawa (4:1, 2004 r.).

"Kiedyś w spotkaniu Piasta Cieszyn z Peberowem Krzanowice czterokrotnie pokonałem bramkarza rywali. Teraz zrobię wszystko, by niebawem powtórzyć ten rekord z amatorskiej piłki, choć może to być marzenie z gatunku niewykonalnych" - mówi Jeleń.

Widać wyraźnie, że wraz ze skutecznością wrócił mu humor. Podczas rozmowy żartuje, chętnie opowiadając o swoich postępach w nauce francuskiego, który jeszcze do niedawna był dla niego tematem tabu. "Znam już na tyle dużo słówek, że mogę zrobić zakupy w supermarkecie lub zamówić pizzę. Niestety, to nadal za mało, by udzielać wywiadów. Cóż, nie posiadam jakiejś rewelacyjnej pamięci do języków obcych. Widocznie jak się ma nogach, to się nie ma w głowie" - żartuje Jeleń.