"Cóż z tego, że zagrałem nieźle, skoro przegraliśmy. Jasne, było mi miło czytając komentarze w polskiej prasie i internecie, ale piłka to sport drużynowy. Razem wygrywamy i razem przegrywamy. Zapewniam jednak naszych kibiców, że z Austrią postaram się zagrać jeszcze lepiej, niż z Niemcami. Superman? Pamiętam, ale szczerze powiedziawszy wolałbym, żeby w meczach z Austrią i Chorwacją nasza cała drużyna była super. Marzy mi się Superteam!" - mówi Roger.

Reklama

Choć większość fachowców uważa, że Brazylijczyk z polskim paszportem powinien zagrać z Austrią od początku meczu, on sam nie jest pewny występu. "O tam stoi trener, zapytajcie go!" - zaśmiał się po wczorajszym treningu w Bad Waltersdorf.

50 tysięcy kibiców, którzy jutro będą wspierać Austrię nie zrobią na Rogerze wrażenia. "W Brazylii grałem przed 70 tysiącami. To było niesamowite wrażenie, ale na murawie staram się zaprezentować jak najlepiej, a nie obserwować trybuny. Fajnie jest grać przed tak wielką publicznością. Lubię to, kocham grać, niezależnie od okoliczności, niezależnie od presji. Wchodzę na boisko po to, żeby wykorzystywać swój dar otrzymany od Boga" - opowiada "Faktowi".

Po niedzielnym meczu z Niemcami do Rogera od razu zadzwoniła mama - Lucia. "Była bardzo dumna i zadowolona, tym bardziej, że zebrałem też dużo pochwał od komentatorów w Brazylii. Przyznała, ze nigdy nie myślała ze będzie tak bardzo się denerwować oglądając mecz. Mówiła, jeszcze nic straconego. Wszystko zależy od nas" - opowiada Roger.

"Zaj... mecz z Niemcami Roger!" - krzyczeli wczoraj do naszego pomocnika polscy kibice. "Nie ma za co. Ja też dziękuję!" - zaśmiał się Roger wsiadając do autokaru.