"Cała Europa się nas boi, więc Turcy też. Szczerze? Myślę, że rywale nie mają z nami większych szans" mówi legenda niemieckiej piłki Franz Beckenbauer.

Słynny „Cesarz” może się jednak zdziwić. Bo choć Terim ma do dyspozycji tylko czternastu zawodników, to wśród nich jest kilka indywidualności, które, z pomocą pomysłowego trenera, są w stanie doprowadzić Joachima Loewa do łez rozpaczy (szkoleniowiec Niemców przyrzeka, że od lat nie płakał).

Reklama

Gwiazda numer 1: Receber Rustu. Niemcy będą musieli się porządnie napocić, by strzelić mu gola. To kapitalny zawodnik, wybrany najlepszym bramkarzem mundialu w 2002 roku. Rozpoczynał turniej jako rezerwowy, ale po czerwonej kartce dla Volkana Demirela wskoczył do składu. Turcy go uwielbiają bo jest symbolem ich reprezentacji - zagrał w niej 117 razy, najwięcej ze wszystkich piłkarzy.

Gwiazda numer 2: Hamit Altintop. W Bayernie gra na prawej pomocy, w kadrze na boku obrony. To chyba jedyny Turek, który usłyszał od Niemców, że go kochają (transparent z wyznaniem miłości pojawił się podczas jednego z meczów ligowych monachijczyków). Altintopa rzeczywiście można uwielbiać, głównie za znakomite podania - to on asystował przy wszystkich golach w meczu z Czechami (3:2)! Jeśli Lukas Podolski zagra na lewej pomocy, będzie miał z nim sporo problemów.

Gwiazda numer 3: Kazim Kazim. Pomocnik Fenerbahce jeszcze do niedawna nazywał się... Colin Richards. Urodzony w Anglii grał w tamtejszych drugo- i trzecioligowych klubach. Zadziwiające, że w kraju, w którym pracuje kilkanaście tysięcy zawodowych skautów nikt nie poznał się na jego talencie - po spadku z Sheffield United do trzeciej ligi Kazima oddano bez żalu do Fenerbahce. Tu, pod okiem Brazylijczyka Zico, chłopak stał się gwiazdą – strzelił nawet gola Chelsea w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Bramka była tak ładna, że sam Didier Drogba po meczu pogratulował Kazimowi.

Gwiazda numer 4: Semih Senturk. Zawodnik Fenerbahce to bohater ostatniej akcji. W poprzednim sezonie strzelił dla klubu ze Stambułu pięć goli w 90. minucie meczu! W Euro 2008 także trafił tuż przed końcem spotkania – to właśnie on zdobył bramkę w 121. minucie dogrywki z Chorwacją.

Jak widać, Niemcy mogą mieć dziś problemy, nawet jeśli zostawią na boisku całe zdrowie - o tym, że tak będzie przekonuje bramkarz Jens Lehmann, który zadeklarował, że jest gotów... umrzeć, byle tylko wygrać Euro 2008 - pisze DZIENNIK.