Strzela pan gola za golem. Dlaczego nie trafił pan z taką formą na Euro?
Pojechałem tam prosto z plaży, trudno więc było oczekiwać cudów. Potem przyplątała mi się kontuzja kostki. Zresztą teraz ból powrócił i dlatego dopiero okaże się, czy zagram w rewanżowym meczu kwalifikacji do Pucharu UEFA z Nistru Otaci.

Reklama

A może po prostu w reprezentacji gra pan na złej pozycji? Woli pan występować na lewej stronie pomocy?
To nie ja decyduję, czy i gdzie zagram. To zadanie dla trenera Beenhakkera. Ja cieszę się z każdej szansy występu w kadrze.

Nawet gdyby ustawić pana w obronie?
W defensywie nie czuję się najlepiej. W klubie trener zrozumiał, że jestem najlepszy, gdy gram do przodu. Nieważne czy z lewej, czy z prawej strony. Równie dobrze mogę być wysuniętym napastnikiem.

W meczu przeciwko Nistru strzelił pan trzy gole, grając jako lewoskrzydłowy. To niezły wyczyn.
Cieszę się z tych bramek, ale pamiętam, że nie był to przeciwnik wysokiej klasy. A jeżeli chodzi o tę lewą stronę, to trener sprawdza mnie na tej pozycji już od rundy wiosennej minionego sezonu. W tym ustawieniu mogę często schodzić do środka i uderzać prawą nogą. To mi odpowiada najbardziej.

Reklama

Czyli w reprezentacji jest pan rywalem nie tylko Kuby Błaszczykowskiego, czy Wojciecha Łobodzińskiego, ale także Jacka Krzynówka?
Nie zastanawiam się czyim jestem rywalem. Jak selekcjoner zdecyduje się mnie wystawić w miejsce Jacka Krzynówka, to nie będę miał problemów z grą na tej pozycji. Poradziłem sobie przecież w Bundeslidze.

Liczy pan na pewne miejsce w wyjściowej jedenastce w eliminacjach do mundialu w RPA?

Najpierw chcę wreszcie zdobywać bramki w Bundeslidze. Mam za sobą pierwszy sezon, który był mi potrzebny na aklimatyzację. Teraz muszę częściej strzelać. A jak będę regularnie trafiał, to będzie mi łatwiej o miejsce w kadrze.

Reklama

Może pan stworzyć duet skrzydłowych z Kubą Błaszczykowskim, który też wraca do wysokiej formy. Chyba, że pomocnik Borussii obraził się za zabranie mu miejsca na Euro?

Kuba nie był na mnie zły. To ja miałem wyrzuty sumienia, że on wraca do domu, a ja jadę do Austrii. Ale wszystko sobie wyjaśniliśmy jeszcze na zgrupowaniu i utrzymujemy normalne kontakty. A taki duet to byłaby dla mnie przyjemność, ale powtarzam, o składzie decyduje trener.

Przy tym ogromnym bałaganie ze startem ekstraklasy pewnie się pan cieszy, że nie został w Polsce?
Żal mi kolegów, że nie mogą normalnie rozpocząć sezonu. Ale muszę przyznać, że w tej chwili nie myślę już o powrocie do polskiej ligi, bo zapracowałem już na swoją pozycję w Bundeslidze.

Przełamał pan już klątwę Berlina, bo w Hertcie kariery nie udało się zrobić ani Arturowi Wichniarkowi, ani Piotrowi Reissowi.
Nie ma żadnej klątwy. Przyjechałem do Niemiec z doświadczeniem zdobytym tylko w polskiej lidze i nie przeszkadzało mi to wywalczyć wiosną miejsca w składzie Herthy. Doceniono moją ciężką pracę.

Początek w Bundeslidze miał pan naprawdę skromny. Ale gdy ostatnio strzelił pan hat-tricka w kwalifikacjach Pucharu UEFA, widać było, że jest pan już ważną częścią drużyny. Liczy pan, że stanie się gwiazdą Herthy?
Ja gwiazdą? Po prostu czuję się częścią tej drużyny. Jestem akceptowany przez kolegów i coraz lepiej ich rozumiem na boisku. Mam nadzieję, że to będzie także mój sezon.