Z jednej strony to dobrze, że Beenhakker wreszcie zwrócił uwagę na ligowców, ale z drugiej... "Kibice już mówią, że chodzi o promocję piłkarzy przez menedżera, a zarazem współpracownika Leo - Jana de Zeeuwa. I faktycznie wygląda na to, że są to właśnie powołania <promocyjne>" - analizuje Tomaszewski.
"Zastanówmy się, jacy piłkarze powinni grać w środę przeciwko Irlandii. Odpowiedź nasuwa się sama - powinna to być zasadniczo ta jedenastka, która w marcu zmierzy się z Irlandią Północną. Styl obu tych drużyn jest podobny, to wyspiarski futbol, który powinni poznać najlepsi reprezentanci" - dodaje w rozmowie z dziennikiem.pl były bramkarz.
Beenhakker docenił dobrą grę piłkarzy Lecha w tym sezonie. "Bez przesady. Smuda gra siedmioma czy ośmioma zawodnikami zagranicznymi. Miarą siły polskiej ligi są europejskie puchary, a w nich co? Jesteśmy słabiakami. Wisła przegrywa z najgorszą drużyną ligi angielskiej, zachwycamy się Brożkiem, a gdzie on był w meczach z Tottenhamem?" - pyta Tomaszewski. Były bramkarz uważa, że ani lechici, ani wiślacy, ani legioniści nie są godni, by grać w reprezentacji. "Bo są na nią zwyczajnie za słabi" - wyjaśnia.
A może Beenhakker szuka nowych wyjść i rozwiązań po nieudanej jesiennej końcówce eliminacji do mundialu? "Na to nie ma czasu!" - od raz odpowiada Tomaszewski. "Środowy mecz w Dublinie to niejako próba generalna. Więcej szans poważnych meczów w terminach UEFA nie będzie. A co z tego, że zimą zagramy kilka sparingów, skoro grają ligi zagraniczne i Leo będzie mógł korzystać jedynie z niektórych piłkarzy? Mecz z Irlandią Płn. w marcu jest najważniejszy, to spotkanie o być albo nie być polskiej reprezentacji w walce o mundial. Jeśli tam stracimy nawet dwa punkty, to będzie koniec. Dlatego na środową Irlandię, która gra w podobny sposób, powinna wyjść już pierwsza gala" - kończy.