Oceniono, że decyzja o użyciu VAR była jak najbardziej słuszna, lecz samo sprawdzanie zabrało zbyt dużo czasu bo aż pięć minut i 25 sekund co jednak w tak kluczowej sytuacji decydującej o wyniku meczu było zrozumiałe.
Sytuacja była trudna dla sędziów, ale być może musieli dokładnie sprawdzić dostępne ujęcia. Mogły też wystąpić problemy techniczne, ponieważ system używany w eliminacjach do ME jest nieco gorszy niż ten w Lidze Mistrzów. W każdym razie decyzja polskiego zespołu sędziowskiego o spalonym Johnniego Evansa była jak najbardziej słuszna i w żadnym razie nie pochopna, gdyż dobrze wykorzystali swój czas - skomentował sędzia duńskiej Superligi Benjamin Leander.
"Nasz selekcjoner przyznał, że nieco posiwiał"
"Dania wygrała, lecz jej piłkarze, trener i 40 tysięcy publiczności byli przerażeni po bramce 18-letniego Calluma Marschalla zabierającej Danii dwa punkty. Na nasze szczęście sędziowie nic nie przeoczyli. Nasz selekcjoner przyznał, że nieco posiwiał i postarzał się o kilka lat" - skomentował duński dziennik "Ekstrabladet".
"BT" ocenił, że występujący w roli faworyta Duńczycy wyraźnie nie dawali sobie rady z Irlandczykami i ten "straszny spektakl" może być poważnym alarmem dla ekipy Kaspera Hjulmanda. "Tylko dzięki bardzo dokładnym sędziom uniknęliśmy poniżenia, a VAR doprowadził stadion do gęsiej skórki".
"Stadion zamarł na ponad pięć minut, kiedy sędzia Daniel Stefański rozpoczął dramatyczny dla obu drużyn seans VAR, lecz jak później zobaczyliśmy na telewizyjnych powtórkach decyzja była jak najbardziej słuszna" - opisał norweski "Verdens Gang".
"Po bramce Marschalla i wybuchu euforii na trybunie kibiców gości, później wśród nich zapanowała trwająca ponad pięć minut ekstaza wyczekiwania na werdykt sędziego, który był dla nich tragedią, ale radością dla gospodarzy" - ocenił kanał duńskiej telewizji TV2.
Głośno również w Finlandii
Również w Finlandii, która jest grupowym rywalem Danii mecz był jednym z najważniejszych tematów mediów w sobotę.
Kanał fińskiej telewizji YLE skomentował, że "Dania po pięciu minutach dramatycznego oczekiwania na decyzję dokładnych i skrupulatnych polskich sędziów o bramce Marschalla uciekła w końcu spod topora, ale z wielkim przerażeniem".
Zbigniew Kuczyński