Bilety kupił od Laty kandydujący do Parlamentu Europejskiego Andrzej Szejna z SLD. Wejściówki pochodzą z puli zaledwie 3 tysięcy wejściówek, które PZPN przekazał do sprzedaży internetowej. "Jeśli ktoś ma możliwość kupienia 20 - 30 biletów, to już jest sukces. Ale 250?!" - dziwi się osoba blisko związana z PZPN.
Europoseł wpadł na pomysł, żeby kupić bilety, a potem je rozdać w konkursie. "Prezes Lato zgodził się i poprosił, żeby napisać pismo. Napisałem, że chcę kupić 250 sztuk po cenie rynkowej. Po tygodniu oddzwonił, że zostały zarezerwowane. Warunek był taki, że zostaną bezpłatnie rozdysponowane. Można je wygrać w konkursie lokalnego dziennika " - przyznaje w "Gazecie Wyborczej" Szejna, który zna się z prezesem PZPN z czasów, gdy ten był senatorem.
Europoseł, który w czerwcu będzie startował do PE z listy SLD w okręgu małopolsko-świętokrzyskim, nie ma sobie nic do zarzucenia, bo bilety kupuje po cenie rynkowej.
Problemu nie widzi także Lato. "Nie rozdajemy biletów, tylko sprzedajemy. Firmy składają zapotrzebowanie - na 50 - 100 sztuk. Każdy może, ja też mogę i zawsze za nie płacę. Pan Szejna złożył zapotrzebowanie i oczywiście je kupił. Wie pan, ile to pieniędzy? Wejściówki na mecz z San Marino kosztują od 40 do 150 zł. Zresztą, dajcie mi święty spokój, ja się nie interesuję biletami" - mówi rozdrażniony.
Bilety na mecz Polska - San Marino można uznać za towar deficytowy, bo stadion w Kielcach może przyjąć tylko 15 tysięcy widzów. Nabycie biletu nie będzie więc taką prostą sprawą. Tym bardziej że wejściówki hurtem rozchodzą się jeszcze przed rozpoczęciem sprzedaży. Prezes PZPN sprzedał koledze z SLD aż 250 biletów na to spotkanie. "Każdy tak może. Dajcie mi święty spokój" - broni się Grzegorz Lato.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama