Wisła będzie chciała nie tylko podtrzymać serię ośmiu spotkań bez porażki (Biała Gwiazda jest niepokonana od pięciu miesięcy, tj. od konfrontacji z broniącym tytułu Lechem Poznań - 1:4), ale również zrewanżować się za jesienne niepowodzenie w stolicy Podlasia (1:2).

Reklama

"Gramy u siebie, więc będziemy atakować. Nie będziemy oglądać się na to, co zrobi Jagiellonia" - przyznał holenderski szkoleniowiec Wisły, która ma pięć punktów przewagi nad niedzielnym przeciwnikiem.

Do zespołu Maaskanta, po kontuzjach, wracają obrońcy Słowak Erik Cikos i Niemiec serbskiego pochodzenia Dragan Paljić (na powrót na boisko musi poczekać inny defensor, Bośniak Gordan Bunoza). Inną dobrą wiadomość dla kibiców 12-krotnego mistrza Polski miał czeski pomocnik Tomas Jirsak. "W lipcu moja żona Veronika urodzi bliźniaków, a chłopcy będą nosili imiona Piotr i Paweł" - oznajmił 27-latek, z którym do niedawna w Krakowie grali... Piotr i Paweł Brożkowie (obecnie w Trabzonsporze).

Trener krakowian o Jagiellonii mówi wprost: "To dla niej ostatnia szansa, aby zachować szansę na tytuł. W pierwszej części sezonu spisywała się bardzo dobrze, ale w ostatnich siedmiu kolejkach nie zdobyła zbyt wielu punktów. Z pewnością zagra pod dużą presją. Do tego inaczej ustawiana jest w ataku, nie gra trzech napastników, tylko dwóch" - ocenił Maaskant.

Według niego, wciąż jednym z najgroźniejszych piłkarzy "Jagi" jest 37-letni Tomasz Frankowski, w przeszłości gracz Wisły, obecnie współpracujący z reprezentacją biało-czerwonych jako trener napastników. "Codziennie widzę go na... reklamie zawieszonej blisko mojego domu. To sprytny i inteligentny zawodnik, któremu wystarczy moment i strzela bramkę" - dodał Holender.