W 90. minucie meczu Legii z Lechem Marcin Robak zdobył gola z rzutu karnego na 1:1. Po chwili inny z napastników poznańskiej drużyny Dawid Kownacki podbiegł po piłkę, by szybko ją ustawić na środku boiska. Wówczas został zaatakowany przez Malarza. Do akcji wkroczyli pozostali zawodnicy obu zespołów, w incydencie brali też udział rezerwowi piłkarze; golkiper Lecha Jasmin Buric został ukarany czerwoną kartką. Z kolei Malarz i Kownacki obejrzeli żółte kartoniki.
Zdaniem prezesa poznańskiego klubu Karola Klimczaka, kary są niesprawiedliwe. Lech w poniedziałek wieczorem złożył protest do Komisji Ligi.
Chcemy uniknąć w następnych meczach z udziałem Lecha sytuacji, w której zawodnik drużyny przeciwnej zachowuje się w sposób skandaliczny. Używa przemocy fizycznej, powala naszego zawodnika, dusi go i zagraża jego bezpieczeństwu. Dlatego zamierzamy złożyć protest. Niezrozumiała dla nas jest sytuacja, gdy Buric otrzymuje czerwoną kartkę za wbiegnięcie na murawę, a zawodnik, który stosuje chwyty nie z rugby, ale z MMA, dostaje tylko żółtą - powiedział Klimczak podczas briefingu prasowego.
Klub chce przedstawić dowody w postaci zapisu wideo oraz zdjęcia z całego zajścia.
Widać na tym dokładnie, że agresorem i tym, który używał przemocy fizycznej był Malarz. Będziemy wnioskować o jego zawieszenie na trzy mecze - podkreślił Klimczak. Lech domaga się też anulowania kar, jakie dotknęły jego zawodników.