Za race nie należy karać klubów, bowiem to nic nie daje. Te osoby zwykle mają gdzieś to, że klub dostanie karę. To one muszą ponieść konsekwencje. Kara musi być nieuchronna i egzekwowana. Z tym mamy problem w Polsce - stwierdził Mioduski w piątkowej rozmowie w Radiu ZET.

Jego zdaniem, kary powinny być surowsze, nie tylko finansowo, ale też potencjalnie nieść konsekwencje karne.

Należy zrobić gradację kar. Kary za czyny, które noszą znamiona przestępstwa, jak wystrzeliwanie rac w kierunku piłkarzy czy kibiców przeciwnej drużyny, przerywanie meczów, bójki - powinny być drakońskie - podkreślił prezes Legii, nawiązując do niedawnych wydarzeń w krajowym futbolu ligowym.

Reklama

Jak przyznał, panuje małe zrozumienie, jak ciężko wyeliminować coś, co ogólnie jest nazywane problemem rac.

Często są to bardzo małe rzeczy przynoszone w taki sposób, że musielibyśmy rozbierać kibiców, aby próbować je wyeliminować, a sądzę, że nawet wtedy nie do końca by się udało. Widzimy, że to nie jest problem w Polsce, tylko w całej Europie - powiedział.

Podczas meczu ostatniej kolejki - Lecha z Legią w Poznaniu - z sektora kibiców gospodarzy poleciały na murawę race, a następnie niektórzy fani wbiegli na boisko. Spotkanie zostało przerwane w końcówce przy stanie 2:0 dla gości, Legii przyznano walkower i warszawski klub wywalczył tytuł po raz trzeci z rzędu.

Mioduski zwrócił uwagę, że wszelkie incydenty na polskich stadionach osłabiają kluby i powodują, że wartość produktu medialnego i możliwości sprzedaży praw maleją. Przekłada się to na poziom sportowy.

Jeżeli chcemy mieć silną piłkę – a jak popatrzymy, to wszystkie silne państwa mają mocne ligi i reprezentacje – to musimy coś zrobić z wizerunkiem polskiej piłki, bo to osłabia kluby. Jeśli chodzi o współpracę z kibicami, kluby postępują na takiej samej zasadzie, jak np. kina współpracują z klientami czy centra handlowe, które też chcą przyciągać klientów. Wątpię, żeby kluby współpracowały z tymi, którzy doprowadzają do burd - dodał.

Szef Legii zaznaczył, że nie jest zwolennikiem obecności policji podczas meczów.

Wydaje mi się, że trzeba inaczej spojrzeć na problem, który się pojawił. Nie wyobrażam sobie, aby bojówki policyjne, które wchodzą w swym rynsztunku na stadion i stoją pomiędzy kibicami dodawały coś pozytywnego i do wizerunku, i do bezpieczeństwa tak szeroko postrzeganego i żeby rzeczywiście rozwiązały jakiś problem - podsumował.