Gdańszczanie wygrali wcześniej cztery ligowe spotkania, w tym 2:1 w Gliwicach z mistrzem Polski Piastem oraz w Warszawie z wicemistrzem Legią. W dwóch poprzednich potyczkach zdobyli jednak tylko punkt – przegrali u siebie z KGHM Zagłębiem Lubin 1:2 oraz zremisowali 2:2 w Gdyni z Arką. W tym ostatnim meczu stracili drugą bramkę w 10. minucie doliczonego czasu gry.

Reklama

Po stracie pierwszego gola nasi zawodnicy "siadają" mentalnie i to jest problem, bo nagle z nastawienia, aby wygrać mecz, przestawiamy się na myślenie "nie przegrać". Drużyna doświadczona i z aspiracjami powinna lepiej takie fragmenty rozgrywać i spokojnie je kontrolować. To dla nas bolesna lekcja, nie czujemy się z tym dobrze, ale to już za nami. Przeanalizowaliśmy te spotkania i wyciągnęliśmy wnioski. Przed nami wiele meczów, a teraz wchodzimy w bardzo ważną fazę dla układu tabeli. Trzeba być czujnym i punktować, szczególnie w meczach u siebie – podkreślił Stokowiec.

W kolejnym spotkaniu lechiści w sobotę o 20 podejmą Górnika. Zabrzanie są jedną z dwóch drużyn, obok Wisły Kraków, która w tym sezonie nie odniosła na wyjeździe zwycięstwa. Ekipa z Górnego Śląska nie wygrała także sześciu ostatnich ligowych meczów – zanotowała w nich cztery remisy i dwie porażki.

Jeden z wielkich trenerów powiedział, że mistrzostwo zdobywa się w meczach z zespołami niżej notowanymi i o mniej uznanych markach. Absolutnie nie wskazuję Górnika, bo to wielka firma, ale spotkania pozornie łatwe okazują się najtrudniejsze. Ta trudność wynika ze sposobu grania rywali, którzy skupiają się na defensywie i ograniczają do kontr, co związane jest z koniecznością prowadzenia ataku pozycyjnego – zauważył.

Reklama

47-letni szkoleniowiec spodziewa się, że w sobotnim meczu taką taktykę mogą przyjąć również zabrzanie.

Zawodnicy Górnika są szczególnie groźni w kontratakach i stałych fragmentach. To zespół silny fizycznie, wysoki i dobrze grający głową. Dlatego w swoim składzie musimy znaleźć proporcje, aby zniwelować atuty gości, a jednocześnie samemu skutecznie prowadzić grę. Po ostatnich spotkaniach jesteśmy podrażnieni, bo wiemy, że stać nas na więcej, ale wierzę, że będziemy wygrywać i nadal plasować się w czubie tabeli – dodał.

W konfrontacji z Górnikiem nie zagra Żarko Udovicic, który za naruszenie w spotkaniu z Arką nietykalności sędziego technicznego Wojciecha Mycia został w środę zdyskwalifikowany przez Komisję Ligi na dwa miesiące. To oznacza, że 32-letni boczny pomocnik nie zagra w ośmiu ligowych oraz co najmniej jednym meczu Pucharu Polski. Serb musi także zapłacić 20 tys. złotych kary.

Była to już druga czerwona kartka Udovicica w tym sezonie. Pierwszą otrzymał w inauguracyjnej konfrontacji w Łodzi z beniaminkiem ŁKS (0:0) za brutalny faul na Janie Grzesiku. Zawodnik Lechii musiał wtedy pauzować przez cztery spotkania.

Reklama

Wszyscy jesteśmy zaskoczeni takim rozwojem sytuacji, bo Żarko to nie jest piłkarz agresywny i chłopak wulgarny. W tym kontekście wygląda to trochę irracjonalnie. Zachował się jednak tak a nie inaczej i trzeba przyjąć do wiadomości decyzję Komisji Ligi. Obejrzałem jednak materiał na wideo i w tej sytuacji nie dostrzegłem czegoś drastycznego. Zresztą te derby nie toczyły się w temperaturze wrzenia, chociaż końcówka była mocna i energetyczna, ale nie chcę stawać po żadnej ze stron – stwierdził szkoleniowiec Lechii

Stokowiec uważa, że na sankcjach Komisji Ligi wobec Udovicica zapewne się nie skończy.

Trudno się spodziewać, aby zawodnik, który nie wypełnia kontraktu, otrzymywał wynagrodzenie. Nie chcę wchodzić w kompetencje pionu sportowego, ale Udovicica na pewno spotka kara finansowa. Może będą też dalsze konsekwencje, jednak nad tym musimy się zastanowić. To duży cios dla drużyny i samego zawodnika, ale takie są fakty i trzeba umieć się w nich znaleźć – skomentował.

Poza Udovicicem w meczu z Górnikiem nie wystąpi także kontuzjowany inny boczny pomocnik Jaroslav Mihalik.

„Nie mamy za wielu skrzydłowych. Do gry nie jest także gotowy Mario Maloca, przez co dysponujemy tylko dwoma środkowymi obrońcami. Poza tym Michał Nalepa gra w masce, co też nie jest dla niego komfortową sytuacją. W następny okienku transferowym będziemy pracować, aby drużynę uzupełnić, a nawet wzmocnić. Niektóre pozycje wymagają większej rywalizacji, bo w pewnych sytuacjach nasze braki zostają obnażone – podsumował.