Spotkanie rozegrano na nowej murawie. Wymiana nawierzchni nastąpiła w przerwie na mecze reprezentacji, a prace zakończono na początku tygodnia. Zły stan boiska nie był atutem poznaniaków na Enea Stadionie, ale z drugiej strony nowa płyta też im nie pomogła.
Mrozek obronił rzut karny
Goście w bojowych nastrojach, bez nadmiernego respektu, rozpoczęli spotkanie. Wprawdzie to Lech mógł pierwszy wyjść na prowadzenie, lecz Kristoffer Velde źle rozegrał dobrze zapowiadający się kontratak. Norweg strzelił lekko w środek bramki, a mógł podawać to niepilnowanego Adriela Ba Louy. Potem ciekawsze sytuacje miały miejsce pod bramką Bartosza Mrozka. Elias Andersson zahaczył w polu karnym Fabio Nunesa i stojący cztery metry od zdarzenia sędzia Damian Sylwestrzak nie miał wątpliwości. Golkiper "Kolejorza" wyszedł zwycięsko w pojedynku z Jordim Sanchezem, który strzelił w środek bramki.
Zmarnowana szansa nie zdeprymowała piłkarzy Widzewa, którzy wysoko podchodzili pod obrońców gospodarzy i momentami Lech miał kłopoty z płynnym rozgrywaniem akcji. Antoni Klimek był bliski wpisania się na listę strzelców, ale jego strzał po odbiciu się od nogi jednego z lechitów nieznacznie minął słupek. W kolejnej akcji Fran Alvarez wykorzystał swobodę, jaką dał mu Antonio Milic i idealnie przymierzył przy samym słupku.
Blazic wybił piłkę z pustej bramki
Podopieczni Johna van den Broma sprawiali wrażenie mocno zaskoczonych nie tylko wynikiem, ale też strategią przeciwnika. Kilkoma niezłymi zagraniami popisał się Velde, ale czasami zwlekał z podaniem do partnerów, lub za wszelką cenę indywidualnie próbował sfinalizować akcje. Niezłą okazję miał także Ba Loua, ale główkował obok słupka. Lech w ostatnim kwadransie pierwszej połowy miał sporą przewagę, ale też niewiele z niej wynikało.
Po zmianie stron poznaniacy zamykali rywala na ich własnym polu karnym, lecz Widzew bronił się dzielnie, a czasami szczęśliwie. W trudnych momentach na wysokości zadania stawał Henrich Ravas. Niezłych okazji nie wykorzystali Filip Marchwiński, Velde i Mikael Ishak. Goście przetrwali napór Lecha i niewiele brakowało, by Ernest Terpiłowski podwyższył wynik. Mrozek zbyt długo zwlekał z wybiciem piłki, a rezerwowy łódzkiego zespołu wślizgiem próbował zaatakować bramkarza "Kolejorza". W ostatniej chwili z pustej bramki piłkę wybił Miha Blazic.
Widzew zadał dwa ciosy w doliczonym czasie gry
Mijały minuty, poczynania Lecha były coraz bardziej nerwowe, ale w końcówce poznański zespół wrócił do gry. Piłka po potężnym uderzeniu Jespera Karlstroema znalazła się w siatce łódzkiej bramki.
Gospodarze zwietrzyli szansę na zgarnięcie pełnej puli, tym bardziej, że arbiter doliczył pięć minut. To jednak podopieczni Daniela Myśliwca wyprowadzili decydujące ciosy. Najpierw po dalekim wybiciu Ravasa, fatalny błąd popełnił Milic, a Klimek wykorzystał sytuację sam na sam z Mrozkiem.
Trzy minuty później kolejny szybki atak łodzian zakończył się precyzyjnym strzałem Bartłomieja Pawłowskiego. Sędzia Sylwestrzak wspólnie z arbitrami VAR jeszcze sprawdził sytuację, ale wskazał jednak na środek boiska i szybko zakończył dość emocjonujące spotkanie.
Lech Poznań - Widzew Łódź 1:3 (0:1)
Bramki: 0:1 Fran Alvarez (17), 1:1 Jesper Karlstroem (88), 1:2 Antoni Klimek (90+3), 1:3 Bartłomiej Pawłowski (90+6)
Żółta kartka - Lech Poznań: Antonio Milic, Radosław Murawski. Widzew Łódź: Luis da Silva, Dominik Kun, Bartłomiej Pawłowski
Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław)
Widzów: 25 811
Lech Poznań: Bartosz Mrozek - Joel Pereira, Miha Blazic, Antonio Milic, Elias Andersson (63. Dino Hotic) - Adriel Ba Loua (63. Ali Gholizadeh), Radosław Murawski, Filip Marchwiński (77. Filip Szymczak), Jesper Karlstroem, Kristoffer Velde - Mikael Ishak
Widzew Łódź: Henrich Ravas - Patryk Stępiński (59. Paweł Zieliński), Mateusz Żyro, Juan Ibiza, Luis da Silva (80. Bartłomiej Pawłowski) - Dominik Kun, Marek Hanousek, Fran Alvarez (80. Andrejs Ciganiks) - Fabio Nunes (59. Ernest Terpiłowski), Jordi Sanchez (72. Imad Rondic), Antoni Klimek