Podopieczni Nenada Bjelicy mogą czuć niedosyt po pierwszym meczu w Holandii. Stworzyli więcej klarownych sytuacji i przy odrobinie lepszej skuteczności awans do kolejnej rundy mieliby na wyciągnięcie ręki. Czwarty zespół Eredivisie na tle Lecha zaprezentował się dość przeciętnie.

Reklama

Przez większość spotkania oba zespoły grały dość zachowawczo, bały się podejmować większego ryzyka. Momentami mecz przypominał partię szachów, tempo gry też pozostawiało wiele do życzenia.

W dość wyrównanym początku, z każdą upływającą minutą bardziej aktywny był Lech. Kapitan "Kolejorza" Maciej Gajos z dystansu próbował zaskoczyć golkipera rywali, ale gorzej było z celnością. Ciężar gry na swoje barki wziął Radosław Majewski, który sprawiał sporo kłopotów defensywie FC Utrecht. Wspomagał go Maciej Makuszewski, ale poznaniakom brakowało dokładności w rozgrywaniu akcji.

Reklama

FC Utrecht szansę na objęcie prowadzenia miało tuż przed przerwą. Matus Putnocky nie miał jednak kłopotu ze sparowaniem piłki po strzale z rzutu wolnego.

Niewiele zmieniło się na boisku po zmianie stron. Pierwsi zaatakowali Holendrzy, ale bardzo długo budowali swoje akcje, a im bliżej dochodzili do pola karnego, tym mieli większy kłopot z rozegraniem piłki.

Ostatnie 20 minut należało już do Lecha. W 69. min. po dośrodkowaniu z rzutu rożnego groźnie główkował debiutujący w barwach "Kolejorza" obrońca Nikola Vujadinovic. Bramkarz David Jensen odbił piłkę przed siebie, próbowali ją dobijać Christian Gytkjaer i Rafał Janicki, ale zdaniem macedońskiego arbitra obrońca Lecha był na pozycji spalonej.

Reklama

Bohaterem spotkania mógł zostać Nicki Bille Nielsen, który w końcówce meczu zmienił swojego rodaka w ataku - Christiana Gytkjaera. Kilka minut po wejściu na boisko duński napastnik otrzymał piłkę od Emira Dilavera kilka metrów przed bramką, ale znakomicie spisał się Jensen, który obronił w niemal beznadziejnej sytuacji. Kilka minut później Bille Nielsen główkował centymetry obok słupka po dośrodkowaniu Majewskiego.

Lechici do końca nie rezygnowali ze zdobycia bramki, a ostatni gwizdek arbitra to Holendrzy przyjęli z ulgą.

FC Utrecht - Lech Poznań 0:0

Żółte kartki: FC Utrecht - Willem Janssen, Zakaria Labyad, Urby Emanuelson; Lech – Wołodymyr Kostewycz, Łukasz Trałka.

FC Utrecht: David Jensen – Sean Klaiber, Mark van der Maarel (84. Robin van der Meer), Willem Janssen, Edson Braafheid – Sander van de Streek, Wout Brama (75. Giovanni Troupee), Urby Emanuelson – Gyrano Kerk, Zakaria Labyad, Cyriel Dessers (75. Ramon Leeuwin).

Lech Poznań: Matus Putnocky - Emir Dilaver, Rafał Janicki, Nikola Vujadinovic, Wołodymir Kostewicz – Maciej Makuszewski (77. Robert Gumny), Łukasz Trałka, Radosław Majewski (86. Mihai Radut), Maciej Gajos, Marko Situm - Christian Gytkjaer (69. Nicki Bille Nielsen).

Sędziował: Aleksandar Stavrev (Macedonia). Widzów: ok. 16 tys.