Przed ostatnią kolejką Legia wciąż miała wszystko we własnych rękach. Zwycięstwo we wtorek dałoby jej drugie miejsce w grupie i grę w barażu o 1/8 finału LE. Podopieczni Gołębiewskiego mecz zaczęli jednak kiepsko.

Reklama

W 17. minucie koszmarny błąd popełnił Maik Nawrocki. 20-letni obrońca zdecydowanie z słabo podawał do kolegi piłkę. Przejął ją Zielimchan Bakajew i bez większego trudu pokonał Artura Boruca.

Chcieliśmy wygrać. Od pierwszych minut wyszliśmy wysoko, bardzo chcieliśmy strzelić gola jako pierwsi. Niestety, uczynili to rywale, po naszym błędzie. Błędy w piłce się zdarzają. Biorę ten błąd na siebie, bo ja tych graczy wystawiam i ja ich przygotowałem. Potem przeciwnicy bardzo się bronili. Mieliśmy sytuacje na wygranie meczu, ale niestety ostatnio los nie jest sprzyjający dla Legii - podkreślił szkoleniowiec.

W 85. minucie po strzale głową Tomasa Pekharta piłka trafiła w poprzeczkę. W doliczonym przez sędziego czasie gry czeski napastnik Legii miał jeszcze lepszą okazję do wyrównania. Po długiej analizie wideo słoweński arbiter Matej Jug dopatrzył się faulu na Pekharcie i podyktował rzut karny. Do piłki podszedł sam poszkodowany. Uderzył jednak słabo i Aleksander Selichow obronił.

Reklama

Remis nic w sytuacji Legii by nie zmienił, poza premią finansową od UEFA w wysokości 210 tys. euro. Kosztowny byłby jednak dla Spartaka. Moskiewski zespół spadłby na trzecie miejsce w tabeli grupy C i zamiast grać w 1/8 finału LE czekałby go baraż o 1/8 Ligi Konferencji.

Zabrakło przede wszystkim skuteczności i może odrobiny koncentracji przy wykończeniu akcji. Mieliśmy dwie doskonałe – powiedziałbym, że wyborne – sytuacje, aby rozstrzygnąć mecz na naszą korzyść - powiedział Gołębiewski.

Reklama

Ostatecznie Spartak zajął pierwsze miejsce, a na drugim uplasowało się Napoli Piotra Zielińskiego. Również we wtorek włoska ekipa pokonała u siebie Leicester 3:2.

Awans do Ligi Europy to nagroda dla całego klubu. Szkoda, że nie udało się przedłużyć pięknego snu. Mogliśmy sobie szczerze powiedzieć, że Spartak był w naszym zasięgu. Mogliśmy strzelić gola i cały czas liczyć na to, że drugi padnie – niestety, tak się nie wydarzyło. Bardzo mi z tego powodu przykro - podsumował szkoleniowiec.