Chiellini i Comolli dojechali na stadion 20 minut przed rozpoczęciem meczu
Spotkanie w położonym na północ od koła podbiegunowego Bodoe miał dramatyczną oprawę z powodu burzy śnieżnej, która sprawiła, że miejscowe lotnisko zostało zamknięte i prywatny odrzutowiec z włodarzami Juventusu musiał wylądował w szwedzkim Arvidsjaur, oddalonym o 375 kilometrów.
Chiellini, były kapitan reprezentacji Włoch, a obecnie jeden z dyrektorów Juventusu, oraz dyrektor generalny turyńskiego klubu Damien Comolli wsiedli do taksówki i po... pięciu godzinach jazdy przybyli do Bodoe 20 minut przed rozpoczęciem meczu.
Kierowca nie wiedział kogo wiezie
Kierowca taksówki Erik Granberg powiedział dziennikowi „Aftonbladet”, że nie interesuje się futbolem i otrzymał zamówienie na nazwisko Chiellini, o którym nigdy nie słyszał, więc przyjął kurs na lokalne lotnisko.
Tam czekało dwóch zmarzniętych Włochów w eleganckich, lecz cieniutkich garniturach i letnich butach, którzy poprosili o kurs do... Bodoe. Zabrzmiało to w tej scenerii absurdalnie i trochę się zdziwiłem, ale jestem zawodowym taksówkarzem, więc włączyłem licznik i zawiozłem ich pod wskazany adres. Mało mówili i dopiero po trzech godzinach dowiedziałem się kim są i po co jadą do Norwegii - relacjonował kierowca, który przekazał, że ze względu na warunki atmosferyczne podróż trwała pięć godzin.
Taksówkarz dostał od Włochów solidny napiwek
Zapytany o cenę kursu, nie chciał zdradzić dokładnej kwoty, lecz powiedział, że według licznika było to około tysiąca euro. Dostałem też solidny „napiwek” i butelkę szampana, a także zaproszenie na mecz na trybunę VIP – powiedział.
Mimo niesprzyjającej aury włoski zespół wygrał w Norwegii 3:2 dzięki bramce Kanadyjczyka Jonathana Davida w pierwszej minucie doliczonego czasu gry.