Trener mistrzów Polski Jacek Magiera dosyć niespodziewanie zdecydował, że we wtorkowym spotkaniu w Dortmundzie Arkadiusza Malarza zastąpi w bramce Cierzniak.

Reklama

- Na początku czułem tremę, ale potem trochę się uspokoiłem. Pojawiła się satysfakcja, że mogę uczestniczyć w takim spotkaniu. Wychodziłem na murawę z uśmiechem na ustach. Po tym jak dowiedziałem się, że zagram, czułem się wyróżniony. Na pewno będę pamiętał ten mecz – przyznał Cierzniak.

Swojego debiutu w Lidze Mistrzów nie może uznać za udany.

- Szkoda, że w debiucie tak to się potoczyło, ale nie zapominajmy z kim graliśmy. Mimo że straciliśmy osiem bramek, możemy z podniesioną głową iść do przodu. Nie baliśmy się Borussii. Oczywiście, rywale nas skarcili. To jednak światowy zespół i możemy wynieść wiele pozytywów z tego spotkania – przyznał.

Cierzniak mógł się lepiej zachować przy stratach kolejnych goli. Pechowo interweniował przede wszystkim w 20. minucie, kiedy wypiąstkował piłkę i nabił nią Nuriego Sahina. Legioniści w ten sposób stracili trzecią bramkę.

- Oczywiście, to był mój błąd. Powinienem złapać piłkę. Co czuje się po takim meczu? Przyjechaliśmy do Dortmundu grać w piłkę, a nie tylko ją wykopywać. Można było przegrać 0:4 lub 0:5, ale nikt by tego nie pamiętał. Dostaliśmy lekcję. Czasem te lekcje są bardzo bolesne, z mojej perspektywy nawet bardzo, ale mam nadzieję, że to doda mi siły, abym jeszcze mocniej pracował – podkreślił Cierzniak.

Legioniści po meczu zostali w Dortmundzie, gdzie w środę przed południem odbyli trening. O godz. 15 mają wylecieć do Warszawy.

- To bardzo trudny wynik z perspektywy bramkarza. Jednak nie ma co płakać i użalać się nad sobą. Trzeba podnieść głowę, bo już za kilka dni gramy mecz w ekstraklasie. Teraz głównie o tym powinniśmy myśleć – zakończył Cierzniak.