Barcelona zakończyła trwającą od 7 stycznia serię Liverpoolu bez porażki, sama natomiast jest niepokonana na Camp Nou w Champions League w 32. spotkaniu z rzędu, co jest rekordem rozgrywek. Passa "Dumy Katalonii" trwa od 2013 roku.

Katami "The Reds", finalisty poprzedniej edycji, okazali się Urugwajczyk Lewis Suarez, były piłkarz Liverpoolu, oraz Argentyńczyk Lionel Messi. Ten pierwszy dał gospodarzom prowadzenie w 26. minucie, wykorzystując podanie Jordiego Alby, natomiast kapitan Barcelony najpierw (75.) podwyższył na 2:0, przyjmując piłkę, która odbiła się od poprzeczki po strzale kolanem Suareza, a siedem minut później dobił rywali efektownym i precyzyjnym uderzeniem z rzutu wolnego.

Reklama

Ten drugi gol był jego 600. w koszulce Barcelony, licząc wszystkie rozgrywki. W minioną sobotę podobny "jubileusz" obchodził Portugalczyk Cristiano Ronaldo z Juventusu Turyn, który trafił do siatki tyle samo razy w całej karierze klubowej.

Messi ma już 112 goli w karierze w LM, co daje mu drugie miejsce w klasyfikacji strzelców wszech czasów. Lepszy od niego jest tylko Ronaldo - 126. Natomiast w tym sezonie Argentyńczyk nie ma sobie równych - zdobył 12 bramek. Drugi w zestawieniu jest Robert Lewandowski z Bayernu Monachium, który uzyskał osiem goli, ale jego Bayern Monachium został wyeliminowany w 1/8 finału.

Liverpool przez długi czas dotrzymywał kroku gospodarzom, nawet po golu Suareza, ale brakowało wykończenia. Tuż po pierwszym trafieniu Messiego goście byli blisko uzyskania gola kontaktowego, ale najpierw obrońcy Barcelony wybili piłkę tuż sprzed linii, a dobitka Mohameda Salaha okazała się nieskuteczna - Egipcjanin w dogodnej sytuacji uderzył w słupek.

W końcówce, gdy "The Reds" starali się uzyskać choć jedną bramkę, Barcelona miała kilka okazji na podwyższenie prowadzenia. Najlepszą zmarnował wprowadzony z ławki rezerwowych w doliczonym czasie drugiej połowy Francuz Ousmane Dembele, który znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Alissonem Beckerem, ale pospieszył się i posłał piłkę wprost w Brazylijczyka.

"To bardzo dobry rezultat, ale wiemy, że nic nie jest jeszcze przesądzone. Mecz zaczął się w stylu, do którego przyzwyczajeni są rywale - gra była rytmiczna i fizyczna, wyprowadzali jeden kontratak po drugim. My nie czujemy się z tym komfortowo i trochę nas to kosztowało. Byliśmy trochę osłupiali, ale poradziliśmy sobie z tym. Najważniejsze, że zachowaliśmy czyste konto" - skomentował Messi na antenie telewizji Movistar+.

Reklama

"Duma Katalonii" jest zatem jedną nogą w finale, w którym zmierzy się albo z Ajaxem Amsterdam, albo z Tottenhamem Hotspur. W pierwszym spotkaniu w Londynie wicemistrz Holandii wygrał 1:0, rewanż odbędzie się 8 maja.

Barcelona jest też na dobrej drodze, aby sięgnąć w tym sezonie po potrójną koronę. Ma już zapewniony triumf w ekstraklasie, a 25 maja zagra z Valencią w finale Pucharu Hiszpanii. Z kolei rozgrywający jeden z najlepszych sezonów w historii Liverpool może pozostać bez trofeum, ponieważ na dwie kolejki przed końcem rywalizacji w Premier League ma punkt straty do Manchesteru City.

Finał Ligi Mistrzów zostanie rozegrany 1 czerwca na stadionie Atletico w Madrycie.

Barcelona - Liverpool 3:0 (1:0)
Bramki: Luis Suarez (26), Lionel Messi dwie (75, 82)
Sędzia: Bjoern Kuipers (Holandia)
Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Sergi Roberto (90+3. Carles Alena), Gerard Pique, Clement Lenglet, Jordi Alba - Ivan Rakitic, Sergio Busquets, Arturo Vidal - Lionel Messi, Luis Suarez (90+3. Ousmane Dembele), Philippe Coutinho (60. Nelson Semedo)
Liverpool: Alisson Becker - Joe Gomez, Joel Matip, Virgil van Dijk, Andrew Robertson - James Milner (85. Divock Origi), Fabinho, Naby Keita (24. Jordan Henderson), Georginio Wijnaldum (78. Roberto Firmino) - Mohamed Salah, Sadio Mane