Na sobotni wieczór z niecierpliwością czekali fani stołecznego zespołu. Po trzech spotkaniach wyjazdowych w tym sezonie ich ulubieńcy zagrali w końcu w Madrycie i to w dodatku po raz pierwszy na stadionie Wanda Metropolitano. Inaugurację obiektu uświetnił swoją obecnością król Filip VI, który w przeciwieństwie do wielu znamienitych Hiszpanów nie kibicuje Realowi, a właśnie Atletico.

Reklama

W końcówce poprzedniego sezonu podopieczni trenera Diego Simeone pożegnali się ze stadionem Vicente Calderon, z którego Atletico korzystało od 1966 roku. W piątek po raz pierwszy trenowali na obiekcie, który leży na obrzeżach Madrytu i mieści 68 tys. widzów.

Nazwa Wanda Metropolitano nawiązuje do Estadio Metropolitano, na którym Atletico grało ponad pół wieku temu. Pierwszy człon odnosi się do chińskiego sponsora. Arena nawiązuje do wszystkich czterech stadionów klubu oraz jego 114-letniej historii.

Jestem pewny, że u kibiców pozostaną wspomnienia, nostalgia i miłość, jaką darzyli stare Metropolitano oraz Vicente Calderon. Jednak zakochają się w nowym stadionie, bo to, co sprawia, że kochają klub to zespół i koszulki. A takie rzeczy nigdy się nie zmieniają - mówił przed meczem Simeone.

Reklama

Przed obiektem i na trybunach na długo przed pierwszym gwizdkiem trwała fiesta, choć i nie obeszło się bez zgrzytów. Wokół obiektu na chodnikach umieszczono płyty upamiętniające najbardziej znanych zawodników w historii klubu. Na zdjęciach opublikowanych w internecie przez dziennik "Marca" widać jednak, że płyty poświęcone m.in. Meksykaninowi Hugo Sanchezowi (162 mecze w Atletico) czy Ardzie Turanowi (178) zostały celowo pobrudzone czy przyklejono na nich naklejki. Obaj piłkarze trafili z tego klubu do, odpowiednio, Realu i Barcelony.

Pierwszą bramkę na nowym obiekcie zdobył Griezmann. Francuski napastnik w 60. minucie płaskim strzałem z niewielkiej odległości sfinalizował indywidualną akcję Argentyńczyka Angela Correi.

"Griezmann +ochrzcił+ Wanda Metropolitano" - napisał dziennik "As" i zwrócił uwagę na olbrzymie emocje Francuza podczas celebracji gola.

Atletico pozostaje niepokonane w tym sezonie i z ośmioma punktami awansowało na trzecią pozycję.

Reklama

Liderem z kompletem punktów jest Barcelona, która w sobotę pokonała na wyjeździe Getafe 2:1. Wygraną zapewnili gościom rezerwowi - Denis Suarez i Brazylijczyk Paulinho.

Gospodarze, którzy w poprzednich dwóch sezonach nie potrafili strzelić "Barcy" ani jednego gola, objęli prowadzenie w 39. minucie po pięknym trafieniu z woleja zza pola karnego japońskiego pomocnika Gaku Shibasakiego.

W 62. minucie wyrównał Suarez, młodzieżowy do niedawna reprezentant Hiszpanii, który od początku drugiej połowy zastąpił Andresa Iniestę. Decydująca dla losów spotkania okazała się 84. minuta, kiedy gościom czwarte zwycięstwo w sezonie zapewnił Paulinho. Pozyskany latem z chińskiego Evergrande Kanton były zawodnik ŁKS Łódź, po podaniu Argentyńczyka Lionela Messiego, zdobył pierwszego gola w barwach Barcelony.

"Paulinho ratuje Barcelonę i pozycję lidera" - napisała w relacji internetowej "Marca", a "As" podkreślił, że Brazylijczyk już zaczął się spłacać.

Bohater meczu nie krył zadowolenia. "Jestem szczęśliwy, bo nie dość, że to mój pierwszy gol dla Barcelony, to jeszcze na wagę wygranej i to w spotkaniu, które nie układało się po naszej myśli" - powiedział Paulinho.

Także trener Ernesto Valverde był zadowolony z takiego obrotu sprawy. "To ważna dla nich okoliczność. Na pewno obaj zyskają więcej pewności siebie" - zauważył.

Już w 24. minucie boisko opuścił kontuzjowany Ousmane Dembele. 20-letni Francuz, który do mistrza Hiszpanii trafił pod koniec okna transferowego z Borussii Dortmund za 105 mln euro i ma być następcą Brazylijczyka Neymara, doznał urazu uda. Na razie nie wiadomo, jak poważnego.

Wygląda na to, że mamy do czynienia z jakimś zerwaniem. W niedzielę wykonane zostaną dokładne badania i będziemy wiedzieć więcej. Mam nadzieję, że Ousmane wróci do nas szybko - wspomniał szkoleniowiec "Barcy".

W niedzielę do Barcelony na czele tabeli z kompletem punktów będzie mógł dołączyć Real Sociedad San Sebastian, którego czeka jednak trudne zadanie - podejmie Real Madryt. "Królewscy" póki co w tym sezonie ligowym mają na koncie tylko jedno zwycięstwo i dwa remisy.

W Kraju Basków obrońcy tytułu zagrają poważnie osłabieni. Zabraknie kontuzjowanych Chorwata Mateo Kovacica, Francuza Karima Benzemy oraz Niemca Toniego Kroosa, a zawieszeni są Portugalczyk Cristiano Ronaldo i Brazylijczyk Marcelo.