30-letni Lewandowski na gola czekał prawie miesiąc, bo od 22 września, kiedy pokonał bramkarza Schalke 04 Gelsenkirchen (2:0). Później nie zagrał z Augsburgiem (1:1), z kolei niskie noty otrzymał za spotkania z Herthą Berlin (0:2) i Borussią Moenchengladbach (0:3). Także dwa występy w reprezentacji Polski (z Portugalią 2:3 i Włochami 0:1) nie przyniosły mu powodów do radości i licznik minut bez trafienia do siatki wskazywał już 461.
Wreszcie w 30. minucie pojedynku na Volkswagen Arena otrzymał podanie z głębi pola od Mattsa Hummelsa i mimo dość ostrego kąta strzałem między nogami nie dał szans Belgowi Koenowi Casteelsowi w bramce "Wilków" i po 490 minutach mógł się cieszyć ze zdobytego gola.
Na kolejnego czekał ledwie 19. Po dalekim podaniu Niklasa Suelego brazylijski obrońca gospodarzy William głową podawał piłkę do własnego bramkarza, ale za lekko, przejął ją kapitan biało-czerwonych, minął Casteelsa i kopnął z bliska do siatki.
Polak uzyskał czwartego i piątego gola w sezonie, a 184. i 185. w występie numer 264 Bundeslidze. W barwach Bayernu jego ligowe statystyki to 111 trafień w 133 spotkaniach.
"Wilki" to jeden z ulubionych rywali Lewandowskiego. W trzech poprzednich sezonach w każdym ligowym meczu przeciwko nim zdobył co najmniej jedną bramkę. Łącznie w siedmiu ostatnich konfrontacjach wbił im 14 goli.
Od 57. minuty goście musieli sobie radzić w dziesiątkę, gdyż po drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartce boisko musiał opuścić Holender Arjen Robben.
Miejscowi, w których kadrze meczowej zabrakło Jakuba Błaszczykowskiego, przewagę liczebną wykorzystali już po sześciu minutach, kiedy dośrodkowanie z prawej strony boiska na bramkę zamienił holenderski napastnik Wout Weghorst. Jednak obrońcy tytułu szybko ostudzili zapędy piłkarzy trenera Bruno Labbadii (13. porażka w 14 trenerskich starciach przeciw Bayernowi, którego niegdyś był zawodnikiem) i w 72. minucie po zagraniu Lewandowskiego wynik ustalił Kolumbijczyk James Rodriguez.
Zespół z Wolfsburga wygrał w dwóch pierwszych kolejkach, a później wywalczył tylko trzy punkty. Z dziewięcioma spadł na 11. lokatę.
Bayern po tym zwycięstwie awansował z 16 pkt na drugie miejsce w tabeli, ale wciąż traci cztery do lidera z Dortmundu. Borussia nie dała szans słabo spisującemu się w tym sezonie VfB Stuttgart, wygrywając na jego stadionie 4:0. Gospodarzy po raz pierwszy prowadził trener Markus Weinzierl, ale nie zdołał przerwać złej serii.
Potyczka była rozstrzygnięta praktycznie po 25 minutach, kiedy goście prowadzili już 3:0, a na listę strzelców wpisali się Anglik Jadon Sancho, Marco Reus - po asyście Łukasza Piszczka - i Hiszpan Paco Alcacer, który zdobył siódmą bramkę w sezonie. W końcówce na 4:0 podwyższył rezerwowy Maximilian Philipp.
Ekipa BVB pozostaje jedyną niepokonaną w sezonie, w ośmiu spotkaniach tylko dwukrotnie zremisowała, a strzelecki dorobek - 27 - jest najwyższym w historii Bundesligi po ośmiu kolejkach.
Wypożyczony latem z Barcelony Alcacer dogonił na czele klasyfikacji najskuteczniejszych Lukę Jovica. 20-latek z Eintrachtu Frankfurt został w piątek najmłodszym piłkarzem, który zdobył pięć goli w meczu niemieckiej ekstraklasy, a jego drużyna rozgromiła zespół Marcina Kamińskiego - Fortunę Duesseldorf 7:1.
To pierwszy tego typu wyczyn od 22 września 2015 roku, kiedy w ciągu dziewięciu minut pięciokrotnie bramkarza... Wolfsburga pokonał Lewandowski. Nigdy wcześniej też tej sztuki nie dokonał zawodnik Eintrachtu.
Jovic, który do Frankfurtu trafił przed rokiem z Benfiki Lizbona, wpisał się na listę strzelców w 27., 34., 55., 69. i 72. minucie. Dwie pozostałe bramki w piątkowy wieczór uzyskał Francuz Sebastien Haller - w 20. z rzutu karnego, nad którego podyktowaniem sędzia Deniz Aytekin zastanawiał się dwie minuty i skorzystał przy tym z pomocy systemu VAR, a także w 50. minucie.
"Jestem niezmiernie szczęśliwy, to niesamowity dzień, wielkie emocje. Nie wiem, co robi większe wrażenie - moje pięć goli czy wysokie zwycięstwo drużyny. Na pewno jestem dumny z obu rzeczy" - przyznał Jovic.
Dzięki trzeciemu z rzędu ligowemu zwycięstwu zdobywca Pucharu Niemiec jest w tabeli siódmy. Z kolei beniaminek z Duesseldorfu, dla którego honorowe trafienie zaliczył Belg Dodi Lukebakio, spadł na ostatnią pozycję. Polski obrońca rozegrał pełne 90 minut.
"Gdy się przegrywa 1:7, trudno znaleźć słowa, by to wytłumaczyć. Na pewno nie ma żadnego usprawiedliwienia dla takiego wyniku" - przyznał turecki obrońca gości Kaan Ayhan.