W minioną niedzielę "Królewscy" niespodziewanie zremisowali u siebie z przedostatnim Cadiz CF 0:0, kończąc serię 10 kolejnych zwycięstw, licząc z Ligą Mistrzów. Szybko jednak udowodnili, że to był wypadek przy pracy. W środowy wieczór podopieczni trenera Carlo Ancelottiego, mimo braku wielu słynnych piłkarzy, zdobyli trzy punkty na trudnym terenie w Bilbao.
Real musiał rozegrać to spotkanie awansem z powodu kłopotów z terminarzem związanym z Pucharem Króla.
Wynik meczu w Kraju Basków został ustalony bardzo szybko. Najpierw dwie bramki (w 4. i 7. minucie) zdobył utrzymujący znakomitą formę Karim Benzema. Francuz, jeden z najlepszych obecnie napastników świata, prowadzi w klasyfikacji strzelców Primera Division z dorobkiem 15 goli.
Athletic odpowiedział bardzo szybko trafieniem Oihan Sanceta, ale wynik już się nie zmienił.
Trzy gole po 10 minutach gry... i tyle! - napisała agencja AFP.
Obecnie Real ma 46 punktów i już o osiem wyprzedza Sevillę, a o 13 Betis, ale rozegrał jedno spotkanie więcej od tych zespołów.
Trwa fatalna seria Atletico
Odmienne nastroje w innej ekipie z Madrytu. Broniące tytułu Atletico poniosło czwartą z rzędu ligową porażkę. W zaległym spotkaniu uległo na wyjeździe Granadzie 1:2, choć od drugiej minuty prowadziło po golu Portugalczyka Joao Felixa. Kwadrans później wyrównał jednak efektownym strzałem Wenezuelczyk Darwin Machis, a w 61. minucie wynik ustalił Jorge Molina.
To pierwsze zwycięstwo Granady nad Atletico od 1973 roku, kończące serię 25 meczów bez zwycięstwa.
Atletico przegrało cztery kolejne mecze ligowe po raz pierwszy od czasu objęcie funkcji trenera przez Diego Simeone w 2011 roku. W tabeli jego zespół jest piąty z dorobkiem 29 punktów.
Niewytłumaczalne rzeczy dzieją się w naszym zespole. Dominujemy w meczach i nagle rywale strzelają niesamowitego gola, mając wówczas swoją jedyną szansę. Chodzi o szczegóły. To niesprawiedliwe - powiedział kapitan Atletico Koke.